Przewodniczący trzech największych związków zawodowych zgodnie mówią, że czują się oszukani przez Piotra Krzystka, prezydenta Szczecina. Ten w czwartek za pośrednictwem swojego Centrum Informacji Miasta zakomunikował, że podjął decyzję o podwyższeniu wynagrodzeń pracowników w jednostkach budżetowych gminy w 2017 roku. Skala podwyżki płac – zdaniem związkowców – to poniżający ochłap, a sposób, w jaki prezydent ogłosił tę podwyżkę płac – wybieg i dowód arogancji. Zapowiedzieli ostry protest.
Służby prasowe prezydenta informują, że podwyżki płac obejmą blisko 7000 osób. Ponad połowa to pracownicy społeczni m.in. z MOPR-u, SCŚ-u, domów pomocy społecznej, niepedagogiczni oświaty oraz osoby zatrudnione w Powiatowym Urzędzie Pracy. Podwyżka wynagrodzeń dla tych osób ma wynieść średnio 200 zł brutto na etat miesięcznie.
Pracownicy pozostałych miejskich jednostek otrzymają podwyżki w wysokości 110 zł brutto na statystyczny etat. Decyzja o wysokości regulacji wynagrodzeń poszczególnych pracowników należeć będzie do kierowników jednostek po zasięgnięciu opinii związków zawodowych. Podwyższenie pensji będzie zależało od aktualnych zarobków oraz stażu pracy i wykształcenia.
Podwyżką nie będą objęte spółki miasta oraz osoby sprawujące stanowiska kierownicze w jednostkach gminy objętych podwyżką.
Jak się okazuje, to co opublikowały natychmiast niektóre lokalne media całkowicie zaskoczyło związkowców.
- Komunikat miasta oznacza bowiem, że zerwane zostały negocjacje - tłumaczył w piątek Mieczysław Jurek, szef zachodniopomorskiej "Solidarności". A wraz z nim szefowie NSZZ Solidarność '80 i OPZZ. - Miasto nie przystąpiło w uzgodnionym wcześniej z nami terminie negocjacji, ustalonym w porozumieniu w ubiegłym roku, a tym samym uniemożliwiło zawarcie nowego porozumienia do 15 października, ale siedliśmy do stołu i rozmawialiśmy.Tych spotkań było bodaj cztery i przekonywaliśmy podczas nich, wykazując skąd postulowane przez nas kwoty podwyżki.
Rozmowy związkowców w sprawie podwyżek w 2017 roku dla osób, które zatrudnia miasto, trwały od października. Ze strony magistratu prowadzili je zastępca prezydenta Krzysztof Soska i skarbnik Stanisław Lipiński. Związkowcy chcieli podwyżki o 700 złotych dla pracowników z miejskich instytucji najgorzej wynagradzanych. Jak wyjaśnia Mieczysław Jurek, 700 złotych wynikło z podliczenia, ile w ostatnich latach zarobki "zjadła" inflacja. Dziś średnie wynagrodzenie pracownika niepedagogicznego w oświacie (personel techniczny) to 2478 zł brutto. W MOPR jest tylko trochę lepiej - 2756 zł brutto. Dla porównania średnie wynagrodzenie brutto w magistracie (bez stanowisk kierowniczych) to 4202 zł, w ZBiLK wynosi 3723 zł, a w ZDiTM - 3599 zł.
Reprezentujący prezydenta nie zaakceptowali propozycji związków. Jak dodaje Mieczysław Jurek, rozmowy miały być kontynuowane. Dlatego czwartkowy komunikat Urzędu Miasta tak związkowców zaskoczył, zirytował i zbulwersował. Tym bardziej, że dowiedzieli się o nim z prasy, a oficjalne pismo goniec przyniósł do siedziby Solidarności dopiero w piątkowe popołudnie, a do innych organizacji związkowych nawet jeszcze nie dotarło.
- To jakieś ochłapy - komentuje Mieczysław Jurek. – Te podwyżki są poniżające dla ludzi, uwłaczające propozycje. Ale rozumiem ten wybieg, bo prezydent doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli nie dogadamy się co do regulacji płac w danym roku, to będzie miał obowiązek usiąść do stołu ze stroną społeczną i negocjować ponadzakładowy układ zbiorowy pracy. I widocznie pan Krzystek boi się tego jak ognia, stąd też rzuca ludziom w ostatnich dniach tego roku ochłapy i mysli, że strona społeczna się na to zgodzi.
- Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, że negocjacje nie są dokończone, a jedna ze stron ogłasza co chce. Takie działanie można porównać tylko do sytuacji, w której kierowca skręcając legalizuje swój zakręt . Ale takie legalizowanie często kończy się wypadkiem. Propozycja prezydenta jest - delikatnie rzecz ujmując - poniżej pasa - uważa Jacek Dubiński, przewodniczący rady wojewódzkiej OPZZ.
Małgorzata Bonicka z Solidarności'80: - Jesteśmy zdumieni tym wyjściem prezydenta przed orkiestrę. Oczekujemy wciąż rozmów, negocjacji. Odeszliśmy od stołu 9 grudnia bez finału w formie porozumienia. Trzeba wypracować takie porozumienie, które będzie satysfakcjonowało wszystkich pracowników we wszystkich samorządowych jednostkach budżetowych
Halina Sobolewska, przewodnicząca NSZZ Solidarność w Centrum Opieki nad Dzieckiem, reprezentująca pracowników pedagogicznych i niepedagogicznych: - Nie zgadzamy się z taką podwyżką. To oznacza, że pracownicy dostaną na rękę więcej po 50 zł. Czekamy wciąż na konkret minimum, czyli przynajmniej 350 zł.
Związkowcy nie odpuszczają. Jeszcze w piątek skierowali do Piotra Krzystka pismo, w którym żądają nie tylko podwyżek o 700 zł, ale także podjęcia rokowań nad zawarciem Ponadzakładowego Układu Zbiorowego Pracy. Układ obejmowałby także miejskie spółki. Jeśli prezydent nie przystąpi do rozmów, nie dojdzie do spotkania ostatniej szansy, to związki zapowiadają wejście z nim w spór zbiorowy. Prawo wyklucza strajk pracowników np. MOPR, co nie oznacza, że protest nie może przybrać ostrzejszych form.
- Nosimy znaczek "Solidarności" - odpowiada Mieczysław Jurek, dając tym samym do zrozumienia, że zaprotestować w obronie pracowników MOPR, czy też PUP mogą inni, mający prawo do strajku.
Mieczysław Jurek nie kryje irytacji, komentując politykę magistratu. Pokazał i udostępnił dziennikarzom tabelę ze średnimi wynagrodzeniami w miejskich instytucjach i zakładach. Dostał ją z magistratu, ale musiał wcześniej podpisać oświadczenie, że jej nie ujawni. I to mimo tego, że tabela nie zawiera danych osobowych. To proste zestawienie średnich zarobków z uwzględnieniem i bez uwzględnienia posad dyrektorskich i kierowniczych.©℗
Mirosław WINCONEK
Zdjęcia i film: Mirosław WINCONEK