Na zabiegi rehabilitacyjne z powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego trzeba czekać miesiącami. Za to prywatnie zwykle są dostępne „od ręki”. Ale uwaga – nie skorzystamy z nich, jeśli skierowanie mamy od lekarza, u którego wizytę odbyliśmy na Narodowy Fundusz Zdrowia. Trzeba wrócić do specjalisty… na prywatną konsultację.
Przekonała się o tym nasza Czytelniczka. Dostała skierowanie m.in. na krioterapię. Zaczęła więc szukać miejsca, w którym mogłaby z zabiegów skorzystać bezpłatnie – czyli z NFZ. Wszędzie terminy były odległe. W końcu poprosiła o zarejestrowanie na tzw. prywatną wizytę. Wtedy usłyszała, że to będzie możliwe tylko wówczas, gdy dostanie skierowanie od „prywatnego lekarza”. Jej zdziwienie było ogromne. Ale Zachodniopomorski Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia potwierdza, że placówka nie mogła postąpić inaczej.
– W ramach systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego pacjent kierowany na świadczenia rehabilitacji leczniczej powinien je otrzymać bezpłatnie, na podstawie skierowania wystawionego przez uprawnionego lekarza ubezpieczenia zdrowotnego, tj. takiego, który pracuje w ramach umowy z NFZ – tłumaczy Małgorzata Koszur, rzeczniczka prasowa Zachodniopomorskiego Oddziału NFZ. – Jeśli rehabilitacja ma się odbyć poza systemem i być opłacona z kieszeni pacjenta, to jej podstawą nie może być skierowanie wystawione przez lekarza ubezpieczenia zdrowotnego, ponieważ na podstawie tego skierowania rehabilitacja musi być bezpłatna.
Same zasady kierowania i realizowania świadczeń w placówkach poza system powszechnego ubezpieczenia regulują te placówki.
To oznacza, że jeśli pacjent chce być rehabilitowany prywatnie (za własne pieniądze), to musi też pokryć koszty wizyty u lekarza, który wystawi skierowanie. Czyli leczenie to będzie jeszcze droższe.
(sag)
Fot. Robert Stachnik (arch.)