Po rocznej przebudowie tak dziś wygląda jedna z dwóch i ta większa od golęcińskiej baza tramwajowa Szczecina. Przebudowa i modernizacja kosztowały 135,3 mln zł brutto. Historyczna część zajezdni, istniejąca od 1934 r., też odrestaurowana. Skomputeryzowana, zautomatyzowana, naszpikowana elektroniką i nowoczesnym wyposażeniem do obsługi i napraw wagonów.
Po odrestaurowaniu największe wrażenie sprawiają zabytkowe hale kompleksu z odczyszczonymi murami z cegły, nową stolarką okienną, przeszklonymi hydraulicznie otwieranymi i zamykanymi bramami, nowymi antypoślizgowymi posadzkami, nowym oświetleniem, z nowymi kanałami rewizyjnymi do napraw taboru. Dostosowano je przy okazji do obsługi nowoczesnych tramwajów. Podczas modernizacji zrezygnowano z części dotychczasowych kanałów i zamiast je odtwarzać w ich miejscu zbudowano stanowiska ze specjalnymi podestami/kładkami, z których możliwy jest dostęp do urządzeń, które znajdują się na dachach składów, jak w przypadku swingów.
Są nowe warsztaty ślusarski, elektryczny i elektroniczny, nowe suwnice i dźwigi, silos z instalacją do zautomatyzowanego napełniania tramwajowych piasecznic. Zbudowana została nowa podstacja zasilania dla zajezdni i pobliskich torów . Na tyłach kompleksu wzniesiona została konstrukcja zadaszonej stalowej wiaty o wymiarach 93,4 m x 54,4 m.
Zobacz więcej zdjęć w naszej galerii
Remont połączony z adaptacją i przebudową na swoiste centrum dowodzenia przeszedł też budynek administracyjno-socjalno-biurowy, gdzie znajduje serwerownia, serce systemu zarządzania cała bazą. Do dziś już jako raczej na eksponat, który najpewniej trafi niebawem do muzeum komunikacji przy ul. Niemierzyńskiej, można natrafić na tablicę z grafikiem kursów z minionej epoki. Zajezdnia bowiem wyposażona została m.in. w systemy: CCTV (monitoringu wizyjnego), SSWIN (sygnalizacji włamania i napadu), KD (kontroli dostępu), SAP (alarmu pożarowego), SSZ (zarządzania) i BMS (kontroli i sterowania obiektem).
Skomputeryzowany z odpowiednim oprogramowaniem system na przykład decyduje, na który tor kierowanym przez siebie składem motorniczy ma podjechać. Ustawia wagon w odpowiedniej kolejności do wyjazdu na kolejny dzień, uwzględniając godzinę wyjazdu, typ i pojemność wagonu dla konkretnej linii lub kieruje go na tor serwisowy w sytuacji powiadomienia w wynika wstępnej identyfikacji i sprawdzenia stanu technicznego o awarii bądź konieczności wykonania przeglądu pojazdu.
- Elektroniki i tych nowinek jest tyle, że cały czas się uczymy – podkreśla Grzegorz Stasińsk, kierownik zajezdnii. - Dla niektórych pracowników jest to po prostu coś z kosmosu. To technologicznie zupełnie inny rozdział, inna epoka, inny świat.
Inna nowinka techniczna to tokarka podtorowa, bo takiej dotąd w bazie nie było. Tokarka jest zamontowana w dobudowanej nowej hali poniżej toru. Może obsługiwać wszystkie typy tramwajów. Wagon wjeżdża na kanał i następnie najeżdża na tokarkę, a obręcze kół są szlifowane bez konieczności ich zdejmowania. Budynek stanął w miejscu, gdzie wcześniej znajdował się zewnętrzny tor objazdowy nr 20. I obok niego tuż przy skarpie dobudowany został nowy tor nr 21, który teraz pełni funkcję toru objazdowego.
Modernizacja zajezdni przeprowadzona została w formule „zaprojektuj i wybuduj”. Generalnym wykonawcą inwestycji była firma ZUE S.A. z Krakowa. Wśród realizujących projekt jako podwykonawcy znalazły się takie firmy, jak Calbud, KML, Kielart, Atlas Ward, Elwiko, Revenga Polska i WASKO. Ta ostatnia dostarczyła całe oprzyrządowanie komputerowe z oprogramowaniem.
- To był nie lada wysiłek organizacyjny, by pogodzić obecność nas budowlańców jako intruza i użytkownika. A w taki jednocześnie historyczny obiekt włożyć tyle techniki - przyznaje Wiesław Nowak , prezes spółki ZUE Kraków, pytany o to, jak ulokowałby ten kontrakt na liście dokonań i doświadczeń firmy. - Pracowaliśmy na żywym organizmie, w takim rygorze, że zajezdnia nie mogła być po prostu zamknięta. To zupełnie co innego niż zajezdnia budowana od podstaw w szczerym polu na 17 ha z trawą, bez zasilania, bez jakiejkolwiek infrastruktury, jak ta, którą postawiliśmy na poznańskim Franowie. CP
Tekst i fot.: Mirosław WINCONEK