Od frontu przechodniów wita oryginalna rabata z kwietnikami urządzonymi w kształcie ciuchci. W pobielonych wagonikach i na lokomotywie, do których wykonania posłużyły odzyskane deski ze skrzynek, donice z begoniami królewskimi w rozmaitych kolorach. U wejścia kolejne miłe zaskoczenie – cały na biało rower służący teraz za kwietnik. Przystrzyżone wkoło trawniki i wygrabione pasy ziemi pod otaczającymi posesję wysokimi i wiekowymi iglakami. Wśród willowej zabudowy Pogodna na pewno wyróżnia się otoczeniem. Mowa o Dziennym Domu Pomocy Społecznej nr 2. Adres: ul. Ignacego Łukasiewicza 6.
Teren wkoło budynku choć niewielki, to jednak można na nim – jak się okazuje – wyczarować sporo. Świerki, tuje, cyprysy i cisy systematycznie pielęgnowane cieszą oczy 45 podopiecznych placówki, osób starszych. Podobnie, jak rosnące w ogrodzie okazałe magnolie. A w upalne dni dają w swym cieniu chwile odpoczynku na bujanej kanapie, ławeczkach, przy stolikach i drewnianej altanie, którą oplata i porasta pięknie kwitnący milim amerykański. W samej altanie ozdoby wykonane rękoma pensjonariuszy. Tu mogą aktywnie spędzać czas, rozmawiać, brać udział w organizowanych dla nich zajęciach, czytać, śpiewać, grać, a jeśli chcą i pracować w zielonej enklawie, doglądając i pielęgnując posadzone przez siebie kwiaty, krzewy, zioła.
Dzienny Dom Pomocy Społecznej nr 2 przy ul. Ignacego Łukasiewicza 6 jest jednostka organizacyjną Domu Pomocy Społecznej - Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi szczecińskiej przy ul. Romera. Ośrodek skupia podopiecznych w wieku starszym. Są to osoby samotne, często też niepełnosprawne. Odbywają się w nim rożnego rodzaju zajęcia terapeutyczne, w tym terapia zajęciowa, rehabilitacja ogólnousprawniająca grupowa, jak i indywidualna, z zakresu kulinoterapii i muzykoterapii, a także tzw. silwoterapia, czyli terapia poprzez przyrodę.
- Ten niewielki ogród wokół naszego ośrodka zagospodarowywali i niezmiennie zagospodarowują przede wszystkim sami nasi podopieczni - zaznacza Małgorzata Wróblewska, kierownik DDPS nr 2. - Chętnie wykonują tu różnego rodzaju prace, pielęgnując roślinki, podlewają, wyrywają chwasty, grabią, zamiatają, z własnej inicjatywy przynoszą od siebie sadzonki, czyli do adopcji w naszym ogrodzie. Dają nam sygnały, kiedy trzeba zakupić jakąś odżywkę czy nawóz, by lepiej rosły. Sprawują taki bezpośredni i osobisty nadzór. Ale ogród to nie tylko i nie przede wszystkim praca, ale miejsce do odpoczynku, relaksu i spotkań dla naszych podopiecznych na łonie natury. I niewątpliwie dzięki ich wkładowi osobistemu pełni też funkcję dekoracyjną.
Największą duma ośrodka, a dokładniej jego pensjonariuszy, jak i 5-osobowego personelu, są własnoręcznie wykonane ozdoby. Takie, które nie wymagają wcale wielkich pieniędzy, bo wykonane z licznych odzyskanych rzeczy, które ktoś wyrzucił, uznał już za zbędne, nieprzydatne m.in. puste słoiczki, skrzynki drewniane po owocach, stare odnawiane przedmioty z drewna, czy mała huśtawka hamakowa.
- Postanowiliśmy wystartować w tym konkursie, chcąc pokazać pracę, wkład osobisty, zaangażowanie naszych podopiecznych. Zresztą oni sami nas do tego dopingowali, by spróbować. Są dumni z tego, czego dokonali. Nas też cieszy, że są tak zaangażowani. Płynie z tej naszej wspólnej pracy obopólna satysfakcja. Pokazują dotąd ukryte swoje talenty, energia ich nie opuszcza, są pełni pomysłów. To najważniejsze. A i my ciągle się przy nich też uczymy, zapewniając im opiekę - dodaje Małgorzata Wróblewska. - Są nowe wyzwania, a jednym z nich marzenie o oczku wodny. Planujemy je urządzić w przyszłym roku.
W ogrodzie przy Łukasiewicza 6 - mimo jego skromnych rozmiarów - odnaleźć można całą mozaikę zarówno roślin wieloletnich, jak i sezonowych. Oprócz dorodnych świerków tradycyjnych i srebrzystego są dwie rozłożyste magnolie. Jest dużo żywotników, tuj. Znalazło się też miejsce dla sześciu rododendronów, które za opiekę odwdzięczają się zwykle w końcu maja, obsypując się pięknymi kwiatami. Do tego róże, piwonie, hortensje, bukszpany, chryzantemy, surfinie, żeniszki, lobelie, słoneczniki, aksamitki, lilie. Wszystkie ogrodowe krzewy i kwiaty są opisane nazwami polskimi i po łacinie, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zapomniał, co to za okaz.
- Zajęcia podczas, których z terapeutą podopieczni gotuj, przygotowują posiłki, urządziliśmy także kącik z ziołami. Nasi podopieczni wykonali go sami, wykorzystując do tego drewniana paletę - opowiada Małgorzata Wróblewska. - Też wszystkie są opisane. Przy nich stoją ławeczki, by też można było usiąść i delektować się miłymi dla nosa ziołowymi zapachami. ©℗
Mirosław WINCONEK
Fot.: Mirosław WINCONEK
Na zdjęciach: podopieczni i personel są dumni ze swego wspólnego przydomowego ogrodu przy ul. Ignacego Łukasiewicza 6 na szczecińskim Pogodnie. Terapia poprzez przyrodę - jak podkreślają - wszystkim wychodzi na zdrowie.