Gryfinianin Maciej Niełacny krótko po maturze wybrał się w swoją pierwszą dłuższą podróż. Od tamtego czasu tak rozsmakował się w przemierzaniu świata, że jak wraca z jednej wyprawy, to już myśli o następnej.
Bączek i uśmiech na drogę
Za pierwszym razem wyruszył na Krym. Przemierzył go z zachodu na wschód. Później pojechał do Francji i Portugalii. Chciał zobaczyć ocean i popływać na desce surfingowej. Niestety, złamał nogę. Musiał przerwać zaplanowaną eskapadę, ale żyłka wędrowca nie pozwalała mu na leniwe odmierzanie czasu do pełnego wyzdrowienia. O kulach stanął przy drodze. Autostopem w trzy dni dojechał z Portugalii do Polski.
Kiedy jednak jesienią pogoda nie sprzyjała wędrowaniu po rodzimych ścieżkach, pojechał szukać słońca. Przy okazji chciał się przekonać, jak daleko można zawędrować w ciągu miesiąca bez pieniędzy, telefonu komórkowego, kuchenki gazowej. Po dwóch tygodniach przemierzał już Saharę Zachodnią.
W tym podróżowaniu nieodzownym okazał się uśmiech i... bąk. Dziecięca zabawka, która towarzyszy Maćkowi w podróżach. Kolorowy bączek stał się maskotką-amuletem. Wirująca zabawka niezmiennie wywoływała uśmiech na twarzach ludzi spotykanych w różnych krajach. Zdarzyło się też, że bączek wybawił gryfinianina z trudnej sytuacji.
Maciej Niełacny zdążył się już przekonać, że – bez względu na długość i szerokość geograficzną – uśmiech, życzliwość, pogoda ducha, radość, zjednują sympatię innych ludzi. ©℗
Tekst i fot. Maria Piznal
Więcej we wtorkowym „Kurierze Szczecińskim” i e-wydaniu z dnia 12 kwietnia 2016 roku