Wyspa Grodzka. Nic się nie stało?

 

To była zielona wyspa w mieście słynącym z zieleni. Teraz jej część zajmuje niewielki budynek i nabrzeże Portu Jachtowego Szczecin, a drugą – działki. W tej pierwszej straszą sztuczne palmy miejskiej plaży: nie rośnie ani jedno drzewo, nawet krzewinka. Za to jest zapadający się grunt z brudnym piaskiem. Pomyśleć, że co najmniej od trzech lat – co wiosnę – na Wyspie Grodzkiej powinno rozkwitać 129 ozdobnych i purpurowych jabłoni. To byłby spektakularny pejzaż i widok z Wałów Chrobrego nie do zapomnienia. Dlaczego magistrat odebrał szczecinianom oraz turystom odwiedzającym gród Gryfa szansę na tak niezwykły spektakl natury?

Od przeszło roku prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie „niedopełnienia obowiązków przez Prezydenta Miasta Szczecina, obowiązanego do zajmowania się sprawami majątkowymi Gminy Miasta Szczecin, poprzez podjęcie decyzji o budowie mariny na Wyspie Grodzkiej w Szczecinie, bez należytego rozeznania o warunkach technicznych i uzyskania ekspertyz w zakresie możliwości lokalizacyjnej obiektów i o warunkach hydrotechnicznych, w wyniku czego doszło do sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia Gminie Miasto Szczecin znacznej szkody majątkowej o wartości około 20 milionów złotych”. W odpowiedzi na zawiadomienie złożone przez radną Małgorzatę Jacynę-Witt oraz Arkadiusza Bonę. Wcześniej sprawą zajmowała się Komisja Rewizyjna Rady Miasta Szczecina.

– Pracowaliśmy w oparciu o uchwałę Rady Miasta. Z niej wypływał merytoryczny zakres naszej kontroli. Można powiedzieć, że był techniczny. Nie analizowaliśmy tej inwestycji pod kątem zieleni – mówi radny Henryk Jerzyk (niezrzeszony), przewodniczący Komisji Rewizyjnej szczecińskiej RM.©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 18 maja 2018 r.

Tekst i fot. Arleta NALEWAJKO