We wtorek (22 stycznia) przed Sądem Rejonowym w Białogardzie zakończył się proces rodziców chłopca, który w czerwcu 2017 roku utopił się w studzience kanalizacyjnej.
Przypomnijmy, że tragedia rozegrała się na niewielkim białogardzkim osiedlu domów jednorodzinnych przy ul. Zielonej. Tam na placu zabaw, bez opieki dorosłych, przebywał 5-letni Szymon. Ojciec chłopca w tym czasie był w domu, oddalonym zaledwie 25 metrów od wspomnianego placu. Zabawę syna nadzorował zerkając co jakiś czas przez okno. Tak było do czasu, gdy zauważył powracające z pustego już placu inne dzieci. Jego syna wśród nich nie było. Wybiegł na dwór i zaczął go szukać. W pobliskich zaroślach zauważył odkrytą studzienkę melioracyjną wypełnioną wodą. Przed nią leżał bucik dziecka. Po chwili wydobył na powierzchnię ciało Szymona. Mimo reanimacji nie udało się przywrócić jego funkcji życiowych.
Po zdarzeniu prokuratura postawiła rodzicom zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca. Ci nie przyznali się do tego. Prokuratura zakładając ich winę zaproponowała warunkowe umorzenie postępowania w zawieszeniu na dwa lata. Na to rodzice 5-latka nie przystali. Sprawa trafiła przed oblicze Temidy. Obojgu groziła kara 5 lat pozbawienia wolności.
Sąd po kilkumiesięcznym procesie, który toczył się przy drzwiach zamkniętych, postanowił zmienić kwalifikację czynu zarzucanego rodzicom. Zamiast nieumyślnego spowodowania śmierci rozpatrywał sprawę w kategorii narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Matka tragicznie zmarłego Szymona została przy tym uniewinniona. Okazało się, że w czasie zdarzenia nie było jej nawet w domu. Ojciec 5-latka uznany został za winnego tego, że pozostawił go bez nadzoru, co doprowadziło do opuszczenia przez niego placu zabaw. Sąd warunkowo umorzył jednak wobec niego postępowanie na rok. Wyrok nie jest prawomocny.©℗
(pw)
Fot. Artur Bakaj