Żyją z dnia na dzień, a każdy jest swoistą podróżą, w której porzucają i są porzucane, walczą o przetrwanie albo się poddają. Mają charaktery i charakterki. Czują strach, chłód, ból i głód. Mają też kolce. Ale używają ich w obronie własnej – nigdy, by zabić. I oprócz niezwykłej powierzchowności to właśnie ta cecha znacząco różni je od ludzi. Bo jak oni są ssakami i mięsożercami równocześnie. O tyle wyjątkowymi, że hibernują, gdy okresowo „usypia” ich pełzające, biegające i fruwające jedzenie.
Koralik – jak wszyscy rezydenci „Pihanowego Hiltona” przy ul. Reduty Ordona – ma swoją kartkę z imieniem, wagą oraz datą znalezienia: 13 sierpnia 2016 r. i absolutnie rekordowe – na tamten czas – 18 gramów. Jednak jako jedyny pod wskazanym adresem, czyli zwykle miejscem w kojcu, nie przebywa. Korzysta z przywileju stałego rezydenta. Tupta nocami po domu, gdzie go węch, pragnienie i instynkt zmieszany z ciekawością poniosą. Zwykle na trasie: sypialnia, korytarz, toaleta, łazienka, kuchnia. A że najczęściej – prócz misek z wodą i kocią karmą – jest widywany w sąsiednim z kuchnią głównym pokoju, właśnie pod komodą… To na niej wisi jego „nieśmiertelnik”. Na dowód, że jednak w każdym drzemie moc, by oszukać naturę i wyrwać jej z rąk najcenniejszą z kart: życie.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 23 czerwca 2017 r.
Arleta Nalewajko
Fot. Mirosław Winconek