W uznaniu za piękne wykonanie „Poloneza Ogińskiego – Pożegnanie ojczyzny” w trakcie uroczystych obchodów rocznicy niepodległości, które odbywały się w 1936 roku w szkole powszechnej w Stanisławowie, dziesięcioletnia wówczas Jadwiga Paderewska, wnuczka Stanisława Paderewskiego przyrodniego brata słynnego Ignacego Jana Paderewskiego – otrzymała „nagusa”. Tak nazwała dużą lalkę do złudzenia przypominającą niemowlaka. Cztery lata później, kiedy ludność polską z Kresów bolszewicy w bydlęcych wagonach wywozili na Syberię, „nagus” najprawdopodobniej uratował jej życie. Na opatuloną w poduszkę lalkę dostawali dodatkową porcję mleka.
– Grałam wtedy w dużej szkolnej sali – opowiada Jadwiga Paderewska*, dziś już 92-letnia starsza pani, mimo pewnych problemów z chodzeniem wciąż w dobry zdrowiu i co może zaskakujące – nadspodziewanie pogodna. – Było to dla mnie wielkie przeżycie. Moją grę na fortepianie i wykonanie „Poloneza Ogińskiego – Pożegnanie ojczyzny” doceniono. Nie licząc oklasków, dostałam też lalkę. Kiedy w kwietniu 1940 roku wywieźli nas na Syberię na Wyspę Skazańców w Krasnojarskim Kraju nad Jenisejem, dzięki tej lalce, która udawała niemowlę, dostawaliśmy dodatkową porcję mleka.
Czternastoletnia wówczas Jadwiga, z dwójką rodzeństwa i matką, znalazła się nagle kilka tysięcy kilometrów od domu, w obcym środowisku kulturowym, językowym, ale również klimatycznym; w lecie było strasznie gorąco i komary nieustannie gryzły, zimy były za to długie i bardzo ostre. Panował głód. ©℗
*Opowiedziana historia jest subiektywną wersją zdarzeń naszej Bohaterki.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 16 listopada 2018 r.
Tekst i fot. R.K. CIEPLIŃSKI