Piątek, 23 sierpnia 2024 r. 
REKLAMA

W morzu... stereotypów

Data publikacji: 23 czerwca 2017 r. 18:57
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:43
W morzu... stereotypów
 

Każdy jakąś zna – jeśli nie osobiście, to z opowieści znajomych – i wie najlepiej, że bogata i nic nie musi robić. Otoczona niańkami dzień spędza u fryzjera i kosmetyczki. Szaleje na zakupach w galeriach, wydając ciężko zarobione pieniądze męża. I często baluje, bo przecież partnera nie ma co najmniej przez pół roku. Świat pognał do przodu, a one wciąż spotykają się z ostracyzmem, potępieniem, kpiną, zazdrością, a nawet nienawiścią. Chyba nie ma grupy społecznej, do której tak silnie przyległy stereotypy. O kim mowa? Oczywiście, o żonach marynarzy!

Nie lubią, gdy mówi się o nich „marynarzowe” – to słowo wciąż ma zbyt negatywny wydźwięk i klasyfikuje je jako niczym nieprzejmujące się damulki: sytuowane lepiej niż inni, żyjące w specyficzny sposób. W imię kasy znoszące zdrady męża, bo przecież „w każdym porcie dziewczyna” i pijaństwo, gdy schodzi na ląd.

– Słuchając opowieści o marynarzach nie wiem, czy się śmiać, czy płakać – stwierdza Lidia, żona marynarza z 23-letnim stażem. – Każda rozłąka może decydować o zdradzie, ale pamiętajmy jedno: to czy jesteśmy zdradzane zależy w dużej mierze od człowieka, jakim jest nasz partner, w jakim towarzystwie przebywa, a nie z racji wykonywanego zawodu. Mam pewność, że wiele historii jest po prostu wyssane z palca. Jednak owe bajki krzywdzą zarówno pływających, jak i ich życiowe partnerki.

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 23 czerwca 2017 r.

Katarzyna Lipska-Sokołowska

Fot. Marek Klasa

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA