Ostatnie piętro oficyny w centrum Szczecina. To z tego miejsca roztacza się smród niemal do parteru, przez trzy kondygnacje. Po dłuższej chwili otwiera je starszy, podpierający się kulą, człowiek. Za nim roztacza się porażający widok - na podłodze i w oknie szmaty, walające się śmieci, sterty starych garów i nad tym wszystkim chmara owadów...
Pan Wacław ma 82 lata. Zajmuje niewielki pokoik, około 8 m kw. W oficynie przy ul. Ks. Bogusława X. Bez ubikacji, bez łazienki, bez kuchni. Bez prądu, gazu, bez ciepłej wody. Bez szyby w jedynym oknie. W rogu stoi mały piecyk, typu „koza". Ale sąsiedzi twierdzą, że od dawna nieużywany. Obok - zlew, ale z kranu płynie tylko zimna woda. Nie wiadomo nawet, czy zlew jeszcze drożny.
- Pan Wacław nie zawsze ma siłę wyjść z domu - opowiada pani Grażyna, sąsiadka. - Nawet jak wyjdzie, to tylko przed budynek. Ze śmietnika wybiera jedzenie. Ostatnio znalazł w nim starą szynkę. Jadł ją.
Sąsiedzi przyznają, że pan Wacław nie stroni od alkoholu. Jak ma trochę więcej siły, to sobie go zorganizuje. Wtedy pije i śpi. Zimą sąsiedzi się wystraszyli, że mogło się mu coś stać, bo długo nie było go widać.
Od kilku lat sąsiedzi próbują zmobilizować Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie do pomocy panu Wacławowi. Długo nic konkretnego się w jego sprawie nie działo, chociaż pracownicy socjalni potwierdzali bardzo trudne warunki. - W związku z wyczerpaniem wszelkich możliwości udzielenia wsparcia w środowisku, 13 kwietnia tego roku do prokuratury rejonowej skierowano wniosek o wszczęcie postępowania w zakresie ubezwłasnowolnienia i ustanowienia opiekuna prawnego - informuje rzecznik MOPR.©℗
Tekst i fot. Agnieszka Spirydowicz
Więcej w czwartkowym "Kurierze Szczecińskim" i e-wydaniu z dn. 12.05.2016 r.
Na zdjęciu: rodzina nie utrzymuje z panem Wacławem kontaktu. Może liczyć tylko na pomoc sąsiadów i pomocy społecznej