Wieńce złożono w piątek pod Pomnikiem Ofiar Katastrofy Promu Jan Heweliusz na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Jednostka zatonęła 14 stycznia 1993 roku. Była to najbardziej tragiczna katastrofa morska w dziejach polskiej żeglugi. Zginęło 55 osób.
W 29 rocznicę zatonięcia MF Jan Heweliusz przed pomnik przybyli przedstawiciele firm morskich. Obecny był również wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk i wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
- Prom Jan Heweliusz wypłynął, ale nie dopłynął do portu przeznaczenia - powiedział duszpasterz ludzi morza ksiądz Stanisław Flis, modląc się za dusze zmarłych pasażerów i marynarzy. - Spotkał się ze sztormem, który prom wywrócił, który prom zatopił.
Duchowny prosił o modlitwę do Miłosiernego Boga, za ofiary tej katastrofy, aby przyjął je do swojej chwały.
- Na pewno wypływając nie spodziewali się, że tak się zakończy ich życie. Dlatego też prośmy o zmiłowanie. Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci - modlił się ksiądz Stanisław Flis.
- To jedna z największych tragedii, która się wydarzyła. Wydarzyła się przede wszystkim w obszarze, który jest najbardziej bolesny, bo zginęli w niej nie tylko ludzie morza ale i pasażerowie - powiedział "Kurierowi" po uroczystości wiceminister Marek Gróbarczyk.
Jak podkreślił, katastrofa była "powodem wielu działań", które miały za zadanie nie dopuszczenie w przyszłości do podobnej sytuacji:
- Chociaż wiadomo, że nikomu nie udało się stworzyć takiej jednostki, która by była w stu procentach bezpieczna, to myślę, że ta tragiczna lekcja chyba została odrobiona, gdyż od tego czasu - a mam nadzieje że i w przyszłości tak będzie - nie mieliśmy w naszej flocie takiej tragedii - dodał polityk.
- Chociaż - jak przypomniał wiceminister Gróbarczyk - Bałtyk pochłonął w międzyczasie jeszcze wiele ofiar, również estońskiego promu "Estonia" który zatonął jesienią 1994 r.
"Jan Heweliusz" zatonął wczesnym ranem na Morzu Bałtyckim u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. Jednostka płynęła ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Sztorm miał wtedy 12 stopni w skali Beauforta. Statek zaczął się przechylać, od pokładów zaczęły odpadać ładunki. Ostatecznie kadłub odwrócił się dnem do góry.
(kl)