Czy PiS ugiął się pod krytyką opinii publicznej? - Jeśli ktoś chce w ten sposób myśleć, to niech tak będzie. Po prostu przyjęliśmy uwagi, przedyskutowaliśmy temat i uznaliśmy, że taki krok jest do zaakceptowania - mówi poseł Leszek Dobrzyński.
Przypomnijmy, że Sejm w ubiegłym tygodniu przyjął nowelizację ustawy o zgromadzeniach. Jeśli w tym kształcie przeszłaby ona przez cały proces legislacyjny (Senat i podpis prezydenta), to pierwszeństwo w organizacji zgromadzeń (wybór miejsca i czasu) miałyby organy władzy publicznej, Kościoły i związki wyznaniowe.
„Za” nowelizacją w tym kształcie głosowali posłowie PiS, za co z kolei posypały się na nich głosy krytyki. Opozycja stwierdziła, że władza chce kontrolować zgromadzenia kosztem wolności obywatelskich.
Dokument trafił do Senatu. Ten z kolei, ku zaskoczeniu wielu osób, wprowadził do dokumentu poprawki. Oczywiście nie byłoby to możliwe bez głosów senatorów PiS. Wykreślony został zapis przyznający uprzywilejowaną pozycję władzy publicznej, kościołów i związków wyznaniowych.
Jak to się stało, że rządzący zmienili zdanie? Leszek Dobrzyński, poseł PiS wyjaśnia, że jego partia przyjęła uwagi i doszła do wniosku, że w tym zakresie mogą pójść na ustępstwa. Dodajmy, że PiS od początku dyskusji na temat ustawy o zgromadzeniach stoi na stanowisku, że nowelizacja zwiększy bezpieczeństwo uczestników manifestacji i uporządkuje pewne kwestie.
Dodajmy, że Senat zachował zapis o pierwszeństwie zgromadzeń organizowanych cyklicznie (z prawem ich zgłaszania na trzy lata). O plusach takiego rozwiązania mówił na naszych łamach Mieczysław Jurek, przewodniczący NSZZ Solidarność Pomorza Zachodniego. Przypomniał, że co roku 30 sierpnia Solidarność organizuje pod bramą Stoczni Szczecińskiej rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych. Kiedyś jednak pewne stowarzyszenie wyprzedziło związkowców i zgłosiło swoje zgromadzenie właśnie tego dnia, o tej porze i w tym miejscu. - Tylko wizyta prezydenta RP, dzięki której mieliśmy pierwszeństwo, a to za sprawą innych przepisów, pozwoliła nam na zorganizowanie tradycyjnych uroczystości - podkreślił Jurek.
Kontrowersje wśród opozycji budzi wciąż zapis, że odległość między zgromadzeniami nie będzie mogła być mniejsza niż 100 metrów. Takie uregulowanie poseł Dobrzyński porównuje do przepisów ruchu drogowego: jeden samochód nie może wjechać na drugi. W tym przypadku ma to być sposób na uniknięcie ewentualnych zamieszek między skonfliktowanymi manifestacjami.
Dokument wrócił do Sejmu. Żeby jednak ustawa zaczęła obowiązywać, potrzebny będzie też podpis prezydenta Andrzeja Dudy. ©℗
(masz)
Fot.: Dariusz GORAJSKI (arch.)
Na zdjęciu: październikowy czarny protest kobiet w Szczecinie.