Mieszkańcy bloków na szczecińskim Niebuszewie, gdzie z okna wypadł w środę 9-letni chłopiec, są wstrząśnięci tą tragedią. Opowiadają, że huk był tak duży, jakby zderzyły się dwa samochody.
Jak mówią świadkowie zdarzenia, chłopiec wypadł na chodnik przy ul. Niemcewicza, zahaczając o barierkę:
- Usłyszałam ogromny huk. Myślałam, że zderzyły się samochody - opowiada kobieta mieszkająca w bloku obok. - Kiedy zaraz potem przyjechała karetka pogotowia, a dźwięk „erki" słychać było przez dłuższy czas, ubrałam się i poszłam sprawdzić co się stało. A tam leżał ten chłopiec, ubrany w kurtkę i buty. Lekarka, która ocierała mu buzię, płakała. Na miejscu była też policja. Policjant krzyczał do ludzi, żeby zamknęli okna i nie wyglądali na ulicę. Wiadomo, każdy był ciekawy, pełno gapiów zaraz pojawiło się w oknach.
Pod wieżowcem, z którego wypadł chłopiec, przez cały czas zbierają się sąsiedzi z tego i okolicznych bloków. Są wstrząśnięci tragiczną śmiercią dziecka:
- To normalna rodzina - opowiada mieszkanka wieżowca przy ul. Niemcewicza. - Dziecko zawsze było czysto ubrane, zadbane. Ci państwo wprowadzili się do naszego bloku jakieś dwa lata temu. Chłopczyk chodził do tej samej szkoły, co moje dziecko.
(MON)
Fot. Ryszard PAKIESER
Czytaj także "Dziecko wypadło z okna"