Tradycyjnie obchodzono śmigus-dyngus w Wielkanocny Poniedziałek w Przelewicach.
O godzinie 10 ruszyła wodna bitwa, w której wzięło udział około 50 strażaków – zarówno młodzi ochotnicy, jak i doświadczeni druhowie. Dwa wozy bojowe, kilka tysięcy litrów wody w zbiornikach, dodatkowe zasilanie z hydrantów i pełna gotowość bojowa – tego dnia nikt nie miał szans wyjść suchy.
Pierwszy oblany został prezes OSP.
– Kończę swoją służbę w OSP Przelewice, dlatego w tym roku polewanie zaczynają ode mnie. Taka tradycja – zawsze od prezesa. Nawet nie zdążę wyjąć parasola! – żartował prezes OSP Przelewice Henryk Nawój, ociekając wodą, ale z wyraźnym wzruszeniem w głosie.
Henryk Nawój po 35 latach służby, z końcem tego roku, żegna się z funkcją prezesa jednostki.
Z wieży szkoleniowej, z węży strażackich i z wiader – woda lała się wszędzie. Pojedynek ekip, wodne potyczki między młodszymi i starszymi druhami, śmiech i radość – tak wyglądał Wielkanocny Poniedziałek w Przelewicach.
Tutaj nikt nie pyta, czy można – każdy wie, że śmigus-dyngus to nie jest coś, co się obchodzi z dystansem. To się przeżywa – najlepiej w pelerynie, kaloszach i z wiadrem w dłoni. Bo w Przelewicach suchy nie przejdzie nikt. I całe szczęście. ©℗
Tekst, film i fot. (dg)