Niespełna pięć miesięcy od pamiętnego sztormu smażalnie na przystani rybackiej w Międzyzdrojach znów tętnią życiem – jak gdyby nigdy nic tu się nie wydarzyło. Przedsiębiorcy zdążyli przed sezonem usunąć szkody i odbudować podmyte wydmy oraz zniszczone tarasy swoich lokali. Jedynie kilka metrów na wschód od ostatniego lokalu urwisko u stóp rybackiego zaplecza oraz betonowe elementy, obnażone i porozrzucane przez siłę fal, wciąż przypominają o pogromie dokonanym przez żywioł podczas styczniowego sztormu.
Taki sztorm zdarza się tu raz na dwadzieścia lat. Ten poprzedni, w połowie lat 90., porozbijał niemal wszystkie łódki z bazy rybackiej. Od tamtego czasu wiele się tu zmieniło. Większość rybaków porzuciła rybactwo na rzecz gastronomii. Niektórzy zaryzykowali, wyprowadzając tarasy swoich smażalni na wydmy przy plaży. I to głównie one padły ofiarą styczniowego żywiołu.
– Sami odbudowaliśmy swoje lokale. Nie mieliśmy wyboru. Jesteśmy właścicielami. Mój taras został zniszczony w 50 procentach. Największy problem był jednak z odtworzeniem podmytej wydmy pod tarasami. Dyrekcja Wolińskiego Parku Narodowego nie pozwoliła nam brać piasku z pobliskiej, wschodniej części plaży leżącej już w granicach parku. Próbowano też przegonić stąd ciężki sprzęt, którym inni chcieli nam pomóc nawieźć piasek. Chyba chciano, abyśmy sami łopatami nanosili, co zabrała natura – wspomina Jacek Jachimek ze smażalni „Strzecha”
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 29 maja 2017 r.
Tekst i fot. Małgorzata Aftewicz
Na zdjęciu: – W tym miejscu przystań rybacka graniczy z plażą Wolińskiego Parku Narodowego. To jedyny nieuporządkowany po sztormie teren przystani. Tego nie da się naprawić bez użycia ciężkiego sprzętu – wskazuje J. Pawlukianiec.