Most nad Rusałką to ruina. Mimo że, co widać, wciąż bezpieczna – jak zapewnia szczeciński magistrat. Właśnie ogłosił przetarg dla wyłonienia wykonawcy, któremu powierzy kompleksową renowację tegoż zabytku. Jednak nie ma mowy o przywróceniu dawnego blasku: nie zostaną odtworzone ozdobne bramy na przyczółkach, jakie tzw. mostkowi zakochanych odebrał siermiężny socrealizm połowy lat 50. ubiegłego wieku.
Jest charakterystycznym obiektem budowlanym Szczecina, wpisanym do rejestru zabytków. Został oddany do użytku na początku ub. wieku, a mimo to jego konstrukcja do tej pory nie doczekała się gruntownej renowacji. Ubytki w betonowej konstrukcji łukowego – zwanego też japońskim lub miłości – mostku były coraz bardziej widoczne. Pojawiały się kolejne niepokojące pęknięcia odsłaniające stalowe elementy budowli. I coraz większe wykwity,świadczące nawet o korozji betonu. Przy przyczółkach co pewien czas otwierały się zapadliska, budząc wątpliwość nawet co do stabilności umocowania całego obiektu i obawy, że most nad Rusałką w każdej chwili może się zawalić.
„Kurier” od lat alarmował o postępującej degradacji tego zabytku. Dwie niezależne ekspertyzy techniczne potwierdzały najgorsze obawy szczecinian: mostek nad parkowym jeziorem jest w stanie przedawaryjnym, czyli „wykazuje nieodwracalne uszkodzenia dyskwalifikujące przydatność użytkową”. Tylko jeden punkt – w systemie oceny konstrukcji mostowych – dzieli go od stanu zero, czyli zniszczenia. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 11 lipca 2018 r.
Arleta NALEWAJKO
Fot. Mirosław WINCONEK