Półwiecze wodowania obchodził w piątek Dar Szczecina. Z tej okazji w Centrum Żeglarskim zorganizowano obchody jubileuszu, podczas których nie zabrakło wspomnień, rozmów z kapitanami jednostki oraz tortu.
Dokładnie 14 czerwca 1969 roku Dar Szczecina został zwodowany.
- Przez te 50 lat Dar Szczecina miał niezwykłe szczęście do ludzi, którzy mu towarzyszyli. Ale jedna osoba była dla niego szczególnie ważna, myślę tu o jego matce chrzestnej, pani Danucie Kopacewicz - wspominał Jerzy Raducha, wicedyrektor ds. organizacji imprez i współpracy międzynarodowej z Centrum Żeglarskiego.
Obchodom jubileuszu towarzyszyło otwarcie wystawy "s/y Dar Szczecina. 50 lat na morzach i oceanach - 1969-2019". Oprócz tego młodym adeptom żeglarstwa wręczono nagrody w konkursie fotograficznym z okazji 50-lecia szczecińskiej jednostki.
- Historia tej jednostki to zarazem morska historia miasta. 50 lat to piękny okres i dowód na to, że Szczecin zawsze posiadał morskie elementy oraz, że edukacja morska stanowi istotny dla nas element wychowania - mówił Piotr Krzystek, prezydent Szczecina. - Zawsze z satysfakcją patrzę na młodzież, która pływa Darem Szczecina. Pokazuje ona, że przeżywa żeglarstwo, i że jest ono dla niej szalenie istotne.
Po zakończeniu obchodów Dar Szczecina, razem z inni miejskimi jednostkami, przepłynął na Łasztownię i zacumował przy nabrzeżu Starówka.
- Bardzo dobrze wspominam pierwszy rejs Daru Szczecina. To było podczas Międzynarodowych Regat Gryfa Pomorskiego. Przypłynęliśmy na metę o prawie pół dnia za szybko. To właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyłem latarniowiec dyndający na sznurku - wspominał pan Jerzy Stępień.
* * *
Historia Daru Szczecina rozpoczęła się w 1960 roku na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Morskiej, na której poruszono sprawę żeglarstwa szczecińskiego. Wówczas podjęto decyzję o budowie reprezentacyjnego jachtu pełnomorskiego. Jednostka reprezentowała miasto na paradzie jednostek żeglarskich z okazji 200-lecia USA. Trzykrotnie triumfował w klasie C Regat The Tall Ships’ Races (2007, 2012, 2013 r.)
(KaNa)
Fot. Ryszard Pakieser