O Grażynie Zglenickiej ludzie mówią, że jak angażuje się w pomoc, to z zapałem i całym sercem. Dzisiaj mieszkanka świnoujskiego Przytoru sama potrzebuje wsparcia. To właśnie jej stodoła, wraz ze znajdującymi się w środku królikami i kurami, spłonęła. Pani Grażyna o tamtej makabrycznej nocy opowiada ze łzami w oczach, ale marzy się jej, żeby odbudować stodołę, w której mogłaby trzymać kurki i inne zwierzęta.
Do makabrycznego wydarzenia doszło w nocy 29 marca. Akcję straży pożarnej opisywaliśmy na łamach „Kuriera”. Ogień zajął drewnianą stodołę, w której znajdowało się około 40 kur i 30 królików. Ale w środku był też pokarm dla zwierząt i liczne sprzęty niezbędne do obsługi gospodarstwa. Straty oszacowano na 70 tys. złotych.
Jak wydarzenia wyglądały z perspektywy pani Grażyny? Kobietę obudził hałas. Na wnęce okiennej mieszkanka Świnoujścia zobaczyła odbijający się ogień. Chwilę później zorientowała się, że stodoła płonie.
– Byłam bardzo zdenerwowana. Początkowo nie potrafiłam wystukać nawet prawidłowo numeru na straż pożarną. Dla mnie pożar tej stodoły to była wielka tragedia – opowiada pani Grażyna. – W stodole znajdowały się zwierzątka; króliki i kury. Zginęły. Udało się z pożaru wynieść co prawda pięć królików, ale wskutek obrażeń też wkrótce umarły – o tych wydarzeniach nasza rozmówczyni opowiada ze łzami w oczach.
Pani Grażyna dodaje, że zakupiła 800 kg zboża. To był pokarm dla zamówionych kurczaków. Poza tym spłonęło całe siano, fasola, liczne sprzęty potrzebne do pracy w gospodarstwie, tj.: śrutownik, sieczkarnia, wirówka do miodu czy nowe siatki na ogrodzenie i inne rzeczy.
– Samą stodołę stawiałam z rodzicami w 1980 roku. Wówczas była to owczarnia. Hodowaliśmy tutaj od 80 do 120 owiec. Później zmieniliśmy funkcję. Chodzi też o przyjemność obcowania z przyrodą. To zawsze sprawiało nam radość. Mój tata kochał zwierzęta, a ja kochałam je po nim. Ojciec umarł w grudniu, kilka miesięcy temu. Bardzo przeżyłam jego śmierć. A teraz… po jednej tragedii przyszło następne nieszczęście – opowiada pani Grażyna.
Grażyna Zglenicka znana jest ze swojej dobroci i tego, że bezinteresownie pomaga ludziom. Dlatego zaraz po pożarze otrzymała gesty wsparcia. Jedną z osób, które zdecydowały się pomóc, jest pani Patrycja Pawełek. Na zrzutka.pl zorganizowała zbiórkę pieniędzy pod hasłem: „Razem pomóżmy odbudować Pani Grażynce stodołę po pożarze”.
– Poznałam panią Grażynę przypadkowo. Zostawiłam ogłoszenie na międzyzdrojskiej grupie na Facebooku. Chciałam zorganizować ślub, ale miałam ograniczone fundusze. Pomogła pani Grażyna. Za naprawdę niewielką cenę uroczystość odbędzie się, po zniesieniu obostrzeń, w domu na wodzie (chodzi o statek mieszkalny – przyp. red.) – opowiada pani Patrycja. – Pani Grażyna to załatwiła i gdy zapytałam o powody, to powiedziała, że „dobro wraca”. I później doszło do pożaru stodoły. Postanowiłam pomóc.
Sama stodoła, bez wszystkiego co znajdowało się w środku, była ubezpieczona. Straty zostaną pokryte więc tylko częściowo. „Kurier” pomógł pani Grażynie z formalnościami, bo sprawa na razie stanęła w martwym punkcie. Miejmy nadzieję, że mieszkance Przytoru uda się, dzięki zwrotowi z ubezpieczenia i pomocy ludzi, zyskać pieniądze na odbudowę stodoły. Zbiórka prowadzona jest na portalu zrzutka.pl (https://zrzutka.pl/6yts9y).
– Chciałabym odbudować stodołę i mieć gdzie trzymać kury, składać drewno… Króliki też chciałabym znowu hodować – dodaje pani Grażyna. ©℗
Tekst i fot. Bartosz TURLEJSKI