Urząd Żeglugi Śródlądowej w Szczecinie zwróci się do Wojewody Zachodniopomorskiego o wydanie tytułu wykonawczego decyzji o usunięciu z Odry zacumowanego przy Bulwarze Piastowskim statku pasażerskiego, na którym w poniedziałek wybuchł pożar.
Statek pasażerski „Daria” od kilku lat nie jest użytkowany. Zacumowany burta w burtę ze statkiem technicznym „Konrad”, przy Bulwarze Piastowskim, na Odrze, tuż obok Mostu Długiego w Szczecinie, stanowi zagrożenie dla użytkowników drogi wodnej. Urząd Żeglugi Śródlądowej kilkukrotnie wzywał właściciela obu jednostek do ich usunięcia. W poniedziałek na pokładzie „Darii” doszło do pożaru. Interweniowały dwa zastępy PSP, Portowa Służba Ratownicza i WOPR. Nikt nie ucierpiał.
- Dokumenty bezpieczeństwa tych statków, pozwalające na żeglugę, dawno utraciły ważność. W ubiegłym roku Dyrektor Urzędu Żeglugi Śródlądowej wydał ostateczną decyzję o usunięciu obu jednostek do miejsca wyznaczonego. Armator nie zastosował się. Wysyłaliśmy do niego upomnienia – przekazał PAP kierownik Wydziału Nadzoru nad Bezpieczeństwem Żeglugi UŻŚ w Szczecinie Artur Chruściak.
Wyjaśnił, że tzw. tytuł wykonawczy do decyzji UŻŚ może wydać Wojewoda Zachodniopomorski. Jako instancja odwoławcza, ma prawo nałożyć karę finansową na armatora, zobowiązać go do usunięcia statku, a na końcu zdecydować o odholowaniu, które wykona specjalistyczna firma. - Jesteśmy na etapie przygotowywania dokumentów dla wojewody - poinformował Chruściak.
Zaznaczył, że Ustawa o żegludze śródlądowej nie pozwala UŻŚ na odholowanie jednostek bez wiedzy i zgody ich właściciela. – Gdybym miał takie prawo, załatwiłbym to w godzinę – zapewnił Chruściak.
Statki zacumowane w reprezentacyjnej części miasta wyglądają na porzucone. „Daria” cumuje przy Moście Długiem 4-5 lat. Chruściak zwrócił uwagę, że dwa zaniedbane statki od wielu sezonów nie miały wykonywanych m.in. przeglądów wynurzeniowych, które pozwalają ocenić stan kadłuba. Stanowią więc zagrożenie dla środowiska i bezpieczeństwa żeglugi. - W rejonie Mostu Długiego jest duży ruch, z tej drogi wodnej korzystają barki, pchacze - podkreślił Chruściak.
W rozmowie z PAP zaznaczył, że prowadzenie jakichkolwiek działań wbrew woli właściciela statku oznacza wzięcie odpowiedzialności za daną jednostkę. - Musimy się przygotować do tej procedury, żeby nie narazić się na nieprzyjemności ze strony armatora – podkreślił.
Chruściak poinformował, że UŻŚ w sprawie „porzuconych” statków kontaktował się też z właścicielem nabrzeża, czyli miejską spółką Żegluga Szczecińska. Okazało się, że armator od dawna zalega z opłatami za postój. Nie reaguje na monity.
Właścicielem obu statków jest mężczyzna zameldowany w Szczecinie. W ostatnich latach UŻŚ kontaktował się z nim wielokrotnie. Chruściak zastrzegł, że od co najmniej kilku miesięcy armator nie reaguje na pisma, nie odbiera telefonu. Decyzja Dyrektora UŻŚ zobowiązuje go do odholowania „Darii” i „Konrada” na tzw. postojowisko, znajdujące się na Kanale Leśnym (Odyńca) między Odrą Zachodnią a Odrą Wschodnią.
Chruściak przyznał, że przez kilka lat armator „co jakiś czas” podejmował próby uzyskania dokumentów, który pozwoliłyby na użytkowanie jednostek. – Ale ostatnio zaniechał tego. Inspekcja przeprowadzona przez komisję techniczną w grudniu 2024 r. została zakończona wynikiem negatywnym – zaznaczył kierownik z UŻŚ.
Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej, informując o pożarze na „Darii”, przekazała, że „nie stwierdzono osób poszkodowanych”. Ogień szybko opanowano.
Pomieszczenie socjalne się troszkę wypaliło. Statek jest zaniedbany, nie ma nadzoru, ale są tam ślady bytowania – podsumował Chruściak.