„To zbyt poważna sprawa, żeby zrobić półtoragodzinną przerwę w rozprawie, aby procesowe strony zdążyły się zapoznać z opinią biegłych sądowych" - uznał sędzia. Spodziewany wyrok w sprawie tzw. nożownika ze Świnoujścia został więc odroczony.
Od miesięcy w szczecińskim Sądzie Okręgowym toczy się proces Mateusza N., zwanego nożownikiem ze Świnoujścia. Mężczyzna przed ponad dwoma laty (17 maja 2022 r.) w tragicznie teatralnych okolicznościach odebrał życie swej byłej partnerce. Zaatakował ją w biały dzień, przed budynkiem prokuratury. Była do niego odwrócona tyłem, gdy zadał jej pierwszy z co najmniej pięciu ciosów nożem. Za swoistą publiczność posłużyli mu nie tylko przypadkowi przechodnie, ale również - zaproszeni na spotkanie przed prokuraturą, na ten konkretny dzień i godzinę - własny syn oraz matka.
Kobieta - nauczycielka w Zespole Szkół Morskich w Świnoujściu - zginęła na miejscu. Jej zabójca, zanim został obezwładniony przez policję, dokonał samookaleczenia - rozciął sobie lewą rękę.
Oskarżonemu za popełnienie morderstwa grozi nawet dożywocie. Jego jedyną linią obrony są problemy psychiczne. Miał je mieć - jak wynika z zeznań matki Mateusza N. - już w wieku 3 lat. Przez kolejnych 10 lat rzekomo był pod opieką psychiatry. Co nie przeszkodziło mu w zaliczeniu roku nauki w niższym seminarium duchownym, a kolejnych - w świnoujskim „Mieszku” i w profilowanym liceum przy Zespole Szkół Morskich. Nie leczył się psychicznie, gdy podróżował po Europie, pracował za granicą, ani gdy dołączył do grypy zajmującej się kradzieżą i handlem samochodami. Wtedy nie pierwszy raz wszedł w konflikt z prawem, ale tym razem został skazany na 4 lata pozbawienia wolności (przed schwytaniem długo się ukrywał, a mimo to z więzienia zwolniono go warunkowo po 2 latach - przyp. aut.). Nie leczył się również w latach wspólnego życia z konkubiną, ani w okresie, w którym walczył o opiekę nad synem.
Mateusz N. na tyle dobrze poznał realia więziennego życia, że starał się zrobić wszystko, aby znów nie trafić za kratki. A to właśnie mu groziło, gdy była partnerka oskarżyła o domową przemoc, której ofiarą miała być również jej córka z poprzedniego związku, a w końcu także o gwałt. Usunęła go ze wspólnego życia, mieszkania, a miała też grozić, że usunie go również z życia ich wspólnego syna.
Sprawa przemocy fizycznej i psychicznej, jakiej miał się dopuścić oskarżony wobec byłej partnerki i jej córki, była na etapie postępowania prokuratorskiego. Mateusz N. miał dostęp do akt sprawy. Stąd wiedział, kiedy kobieta będzie zeznawała w gmachu przy ul. Słowackiego. Zabił ją, zanim zdążyła wejść do prokuratury. ©℗
A. NALEWAJKO