Rozmowa z Sylwią Flanc-Kowalewską, dyrektorem Ośrodka Adopcyjnego Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Szczecinie, pedagogiem, psychoterapeutą
– Ośrodek Adopcyjny Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Szczecinie obchodzi dwudziestolecie swojej działalności. Jaka jest wasza historia?
– Początkowo praca ośrodka była skupiona głównie na pozyskiwaniu kandydatów na rodziców adopcyjnych, ich przygotowaniu oraz regulacji sytuacji prawnej dzieci, które mogły zostać przysposobione. W miarę rozwoju działalności i diagnozy lokalnych potrzeb ośrodek zaczął intensywnie wspierać kobiety w ciąży społecznie problemowej i rodziny naturalne, otoczył opieką rodziny adopcyjne i zastępcze, umożliwiając im korzystanie z poradnictwa specjalistycznego. Kolejnym etapem było pozyskiwanie i szkolenie kandydatów na rodziców zastępczych. W 2000 roku ośrodek rozpoczął aktywną promocję rodzicielstwa zastępczego, ta idea do dziś jest dla nas ważna. Zgodnie z wprowadzonymi zmianami ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, od roku 2012 kontynuujemy działania we współpracy z Urzędem Marszałkowskim Województwa Zachodniopomorskiego – Regionalnym Ośrodkiem Polityki Społecznej – wykonując zlecone zadanie rządowe na prowadzenie ośrodka adopcyjnego na terenie naszego województwa.
– Od siedmiu lat jest pani dyrektorem tego ośrodka, od czternastu lat rodziną zastępczą.
– Ta podwójna rola pomaga mi lepiej rozumieć osoby, które do nas trafiają. A że jestem człowiekiem pracy i sprawia mi ona ogromną satysfakcję, więc wielokrotność zajęć nie jest dla mnie przeszkodą, a wręcz bardziej dopinguje. Dla mnie rodzicielstwo zastępcze jest drogą bez odwrotu. Kiedy zobaczy się ten wymiar cierpienia, ludzkich krzywd i realnych możliwości wpływu na zmianę życia dziecka, na jego uśmiech, osobisty rozwój, to działa to trochę jak narkotyk, potrzebujemy dawać tego więcej. A jeśli się w tym spełniamy i znajdujemy równowagę pomiędzy życiem osobistym i zawodowym, daje to ogromną satysfakcję i bardzo buduje.
– Komu pomaga wasz ośrodek?
– Szerokiej grupie osób, począwszy od kobiet w trudnej sytuacji osobistej, które chcą oddać dziecko do adopcji, bo tylko takie rozwiązanie widzą. Staramy się zrobić wszystko, by to dziecko zostało w rodzinie biologicznej, to jest dla nas priorytetem. Żeby praca terapeutyczna przynosiła efekty, szukamy zasobów realnej pomocy, zaplecza, kontaktujemy się z pomocą społeczną, najbliższą rodziną, która mogłaby wesprzeć tę matkę. A jeśli z sytuacji nie ma już wyjścia, pomagamy się uporać z problemem oddania dziecka do adopcji. Te kobiety są często stygmatyzowane społecznie, nierozumiane. My wiemy, jak ogromną traumę przechodzą.
Pomagamy też osobom, które z różnych przyczyn nie mają swojego potomstwa. Przechodzimy z nimi proces kwalifikacji, szkoleń i adopcji. Wspieramy też rodziny, które już adoptowały dzieci. Oferujemy im indywidualne szkolenia, możliwość podnoszenia kwalifikacji, prowadzimy grupy wsparcia, organizujemy coroczne zjazdy rodzin adopcyjnych, które dają nam energię na kolejne miesiące do pracy. Patrzymy, jak dzieci rosną, rozkwitają, jak rodziny ze sobą współpracują, utrzymują kontakt…
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 8 grudnia 2017 r.
Rozmawiała Anna Gniazdowska
Fot. Archiwum