Portret niemal przodka czy sukienka prawie od Diora? Porcelana z miśnieńskiej manufaktury czy jednak kolekcjonerskie zeszyty z przygodami Kapitana Klossa? Babcina biżuteria czy może plecak do spełniania marzeń o dalekich wyprawach? Gdzie - jak nie na pchlim targu - mogą się pojawić tego rodzaju dylematy.
Historycznie pierwszy, a do tej pory największy i najbardziej różnorodny ze szczecińskich pchlich targów odbywa się na Pogodnie. W sezonie, w jego cyklicznych wydaniach można uczestniczyć co miesiąc. A że ten właśnie trwa w najlepsze - także w minioną niedzielę (2 czerwca) pl. Waleriana Pawłowskiego zmienił się w istny targ skarbów z drugiej ręki. Gdy jedni wietrzyli szafy, strychy i piwnice z już im niepotrzebnych rzeczy, to inni przebierali, wybierali, targowali i kupowali - z zapałem, choć trzymając się za portfel - wszystko, co wpadło im w oczy.
Pchle targi na Pogodnie organizuje miejscowa Rada Osiedla. W stylu i z rozmachem, który powinien stać się wzorem dla innych szczecińskich społeczności. ©℗
(an)