Oskarżone o nakłonienie emerytki do wzięcia czterech pożyczek w szczecińskich bankach – sięgających w sumie 78 tys. zł – zostały uniewinnione przez Sąd Rejonowy Szczecin Centrum. Zdaniem przewodniczącej składu, nie ma dowodów, które by sugerowały, że panie namawiały pokrzywdzoną do zaciągania kredytów.
Nie oznacza to jednak, że nie mogły tego zrobić – ewentualna taka działalność obu pań nie jest jednak w żaden sposób potwierdzona i udowodniona. A to sprawia, że nie można ich uznać za winne.
– Z moralnego punktu widzenia obie oskarżone powinny być skazane – stwierdziła sędzia Agnieszka Bręczewska-Sowa. – Jednak zebrany w toku postępowania materiał dowodowy nie pozwala na przypisanie im popełnienia przestępstwa.
Ale wciąż istnieją zastrzeżenia do obu oskarżonych. Kobiety mogły (powinny?) zareagować, gdy starsza pani decydowała się na zaciągnięcie kolejnej pożyczki. To wtedy był najlepszy moment, by opiekunka (pierwsza z oskarżonych) zaalarmowała rodzinę podopiecznej, a właścicielka znanego centrum finansowego (druga oskarżona) przeprowadziła wywiad z klientką.
Nie miały jednak takiego obowiązku. Z punktu widzenia prawa nie popełniły więc nic złego. Przesłuchani w tej sprawie świadkowie, np. pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie, zgodnie podkreślali, że opiekunka osoby nieubezwłasnowolnionej ma wręcz obowiązek zaprowadzić swoją podopieczną we wskazane przez nią miejsce, również do banku. Nie może też zabronić tej osobie zawierania umów. A czy w tej konkretnej sprawie doszło do nakłonienia do ich zawarcia? Tego nie można w żaden sposób udowodnić.
Przypomnijmy, że Annie S. i Ewie M. prokurator zarzucił wykorzystanie nieporadności emerytki i nakłonienie jej do zawarcia umów kredytowych, przy okazji wprowadzając w błąd pracowników banków co do możliwości spłaty pożyczki przez kredytobiorcę. Oskarżyciel uważał bowiem, że pokrzywdzona nie zdawała sobie sprawy z obowiązku regulowania zobowiązań. Sprawa znalazła finał w sądzie, kiedy siostra pokrzywdzonej (emerytowanej profesor jednej ze szczecińskich wyższych uczelni) zauważyła dług na jej koncie. Dziś kobieta jest zadłużona na prawie 130 tys. zł. Dodajmy, że oskarżone panie nigdy nie przyznały się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Zapewniały, że kredytobiorca była kobietą w pełni władz umysłowych, tzn. wiedziała, co robi, składając swój podpis na dokumentach o pożyczkę.
Leszek Wójcik
Fot. Robert Wojciechowski