Mówią, że ma szczególny dar do roślin: jak patyk w ziemię wsadzi, to nawet nie trzeba podlewać, a i tak urośnie - niemal jak na drożdżach - zmieniając się w okazały krzew czy zieloną ścianę. I coś w tym jest, skoro właśnie spod jego - Franciszka Konkolowskiego - ręki wyszły aż trzy wspólnotowe ogrody pełne hortensji, liliowców, hibiskusów, host i morza róż w bezpośrednim sąsiedztwie Turzyna.
Od ulicy widać tylko jeden z miejskich ogrodów. Ten na głównym dziedzińcu Wspólnoty Mieszkaniowej „Podkowa" - ul. Legionów Dąbrowskiego 3-9. Zza ściany wielkich drzew zachwycający szpalerami wysokopiennych róż oraz hibiskusów, dla których tłem są jałowce, cisy, żywotniki.
- To jeszcze przedwojenne budynki, ale z rodziną sprowadziłem się tu przed niewiele ponad 20 laty. I właśnie wtedy, jeszcze z jednym z sąsiadów, zacząłem tu tworzyć ogrody. Z czystej przyjemności - p. Franciszek wspomina z uśmiechem. - Pomyślałem: centrum miasta, szare kamienice, a zieleni jak na lekarstwo. Postanowiłem: to trzeba zmienić. Nie wyobrażam sobie patrzenia na podwórko, na którym nic nie kwitnie, nie ma drzew, z których dochodzi śpiew ptaków. Przecież do domu wśród zieleni przyjemniej się wraca.
Pasja do ogrodnictwa to u niego rodzinna tradycja. Rodzice mieli gospodarstwo, z końmi i wielkim ogrodem. Matka sadziła w nim kwiaty. Jak on teraz - na swoim.
- Moimi ulubionymi są róże oraz hortensje. Tych ostatnich jest więc ze dwadzieścia krzaków. Za to róż… nie policzą. Są i rabatowe, okrywowe, pienne, pnące, wielko- i drobnokwiatowe, szlachetne stare odmiany oraz współczesne hybrydy. Jedne pięknie pachną, gdy inne tak tylko wyglądają. Wśród nich moje ukochane: herbaciane - opowiada p. Franciszek. - Robię z nich kolorowe szpalery, które kwitną - jak się zdawać może - nieprzerwanie. To iluzja, a właściwie sztuka, której tajemnica nie tyle tkwi w różnorodności odmian, co w systematycznej pracy z nimi. Trzeba regularnie ucinać przekwitnięte pąki, aby osiągnąć oczekiwany efekt: trzykrotnego kwitnienia w sezonie.
Róże są na medal. Jak wszystkie trzy zieleńce, czyli również dwa na tyłach kamienicy, o jakie dba p. Franciszek. Na nich nie tylko liliowce i hosty, ale też mnóstwo rumianków, rudbekii, złocieni. Kwitną szałwie obok krzewuszek i aksamitek, ślazów, żurawek i już nawet pierwszych astrów. Nad nimi - jak nad lawendą i malwami - nie tylko mnóstwo pszczół, ale też motyli.
- Serce rośnie, jak ktoś przyjdzie, pochwali. Wiem też, że mi kibicują nie tylko sąsiedzi. Co bardzo pomaga: w wysiłku dodaje energii. I oczywiście daje poczuć, że bawię się w ogrodnika nie tylko dla własnej satysfakcji, ale również dla dobra wspólnego. Naprawdę, to dla mnie wiele znaczy - przyznaje p. Franciszek.
Zawodowe życie związał z kolejnictwem. Pozostając wierny ogrodniczej pasji: rodzinnej działce oraz wspólnotowym ogrodom. Od kilku lat jest już na emeryturze. Na zabawę w ogrodnika - jak mówi - ma więc znacznie więcej czasu. Stąd eksperymentuje z rozsadami - głównie róż, hortensji oraz hibiskusów. Ale też prowadzi hotel… dla pszczół.
- Właściwie jest dla wszystkich zapylaczy, których życiowa sytuacja obecnie jest alarmująca. Postanowiłem im pomóc. Tym bardziej, że bez nich - jak wiemy - skończyłoby się wszelkie życie na ziemi. Mamy spory teren zielony, więc z powodzeniem mogą na nim znaleźć swoją ostoję. Kwitnie tu wiele roślin, z których mogą czerpać nektar. Postawiłem im również zapewnić schronienie na zimę. Wybudowałem hotel kolorowy. I z radością zauważam, jak już teraz do niego zaglądają w gości dzikie pszczoły.
Ogrody „Podkowy" są kwitnącą enklawą zieloną, urządzoną z pasją i dla przyjemności ludzi. Stały się również przyjaznym miejscem dla zwierząt. Wśród róż i żywotników wylegują się koty. W koronach drzew śpiewają ptaki. Budka lęgowa czeka na kosa. Trzyrodzinny dom - kolejną z budek, jakie przygotował dla ptaków p. Franciszek - zajmują sikorki. Nocami przez trawniki przychodzą pożyteczne jeże, pochłaniając wszelkie robale i ślimaki spod host, liliowców i hortensji. To miejskie ogrody bioróżnorodności - trzy, ale jakich w Szczecinie wciąż jakże mało. ©℗
Tekst i fot. Arleta Nalewajko