Podwyżek płac i przyspieszenia nowelizacji ustawy domagali się w piątek (30 czerwca) ratownicy medyczni podczas protestu na Wałach Chrobrego.
Protestujący najpierw zebrali się przed Pomnikiem Adama Mickiewicza przy ul. Henryka Pobożnego. Po kilku minutach ruszyli w kierunku siedziby wojewody. Na czele symbolicznego konduktu żałobnego nieśli trumnę z informacją ''Śp. Ratownik Medyczny''. Miał on zwrócić uwagę, że jest coraz mniej chętnych tego zawodu. Przed wejściem do urzędu trumnę postawili i zapalili kilkanaście zniczy.
- Zgodnie z zapowiedziami eskalujemy nasz protest. Niewykluczone, że jest to dopiero początek eskalacji, że będziemy musieli posunąć się do jeszcze drastyczniejszych środków - mówił Marcin Borowski, koordynator protestu. - Rząd pozostaje głuchy na nasze argumenty. Stosuje retorykę, która ma niewiele wspólnego z prawdą. Nie są spełniane nasze postulaty.
Ratownicy domagają się wyrównania pensji z wynagrodzeniem pielęgniarek i pielęgniarzy, przyspieszenia prac nad gruntowną zmianą ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym oraz upaństwowienia ratownictwa. Podstawowe zarobki ratownika medycznego wahają się od ok. 1600 do 2200 zł (netto).
- Pracujemy po 200-400 i więcej godzin miesięcznie, by zapewnić godne życie naszym rodzinom; na umowach śmieciowych nie zachowujemy prawa do odpoczynku; często jeździmy z dyżuru na dyżur. To nie wybór - to konieczność! Jesteśmy świadkami powolnej śmierci naszego zawodu - mówili zgodnie ratownicy.
Jak informowali na wiecu, kwoty jakie zaproponowało im ministerstwo zdrowia znacznie się różnią od tych, których się domagają. To 400 zł od 1 lipca 2017 i kolejne 400 w lipcu 2018. Natomiast protestujący chcą 1600 zł.
D. Kochanowski
Na zdjęciu: Z symboliczną trumną ratownicy przemaszerowali przed siedzibę wojewody.
Fot. Robert Stachnik