Prokuratura Rejonowa w Koszalinie zakończyła śledztwo ws. śmierci trzymiesięcznej Jagody z Darłowa i oskarżyła rodziców dziewczynki o narażenie jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Ponadto ojciec odpowie za nieumyślne spowodowanie ciężkich obrażeń u dziecka.
O zakończeniu śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Koszalinie w sprawie śmierci trzymiesięcznej Jagody z Darłowa i skierowaniu do sądu rejonowego aktu oskarżenia przeciwko jej rodzicom poinformował PAP w piątek rzecznik koszalińskiej prokuratury okręgowej Ryszard Gąsiorowski.
Dwumiesięczna Jagoda z Darłowa w stanie bardzo ciężkim trafiła na oddział dziecięcej intensywnej terapii Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie 18 czerwca 2019 r., w późnych godzinach wieczornych. Dziewczynka, u której lekarze stwierdzili krwiaki na mózgu, walczyła o życie przez miesiąc. Zmarła 17 lipca 2019 r.
Prokuratura już 21 czerwca 2019 r. przedstawiła obojgu rodzicom dziecka zarzuty. 43-letni Adam K. i 27-letnia Daria B., na których spoczywał obowiązek opieki nad córką, narazili ją, w ocenie śledczych, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Ponadto ojciec usłyszał zarzut spowodowania ciężkich obrażeń u dziecka. Gdy Jagoda zmarła, prokuratura nie wykluczała zmiany zarzutu wobec ojca dziewczynki na zabójstwo. Ostatecznie tego nie zrobiła, wręcz przeciwnie Adama K. potraktowała łagodniej, i przed sądem będzie on odpowiadał za nieumyślne spowodowanie ciężkich obrażeń u córki skutkujących jej śmiercią.
"Postępowanie było bardzo długie, czteroletnie, bo chodziło o to, by ostatecznie wyjaśnić, jak doszło do obrażeń, w następstwie których dziewczynka zmarła. I wydaje się, że to się nam udało" – powiedział prok. Gąsiorowski.
Prokurator zaznaczył, że ojciec dziewczynki od początku śledztwa nie przyznawał się do winy, zaprzeczył, aby bił dziecko, by nim rzucał, o co był podejrzewany. Wycofał się z udziału w eksperymencie procesowym.
"To ciąg opinii lekarskich, specjalistów z wielu dziedzin medycyny, w tym sądowej czy okulistyki, zaważył o przedstawieniu Adamowi K. takich, a nie innych zarzutów. Otworzono mechanizm, w jaki sposób w ogóle do obrażeń doszło. Zebrane wnioski z tych opinii wskazały na to, że ojciec potrząsał dzieckiem, trzymając je w rękach lub gdy ono leżało. Nie obchodził się z niemowlęciem ostrożnie, ale obrażenia u Jagody nie powstały na skutek bicia, rzucania, jakiegoś silnego uderzenia" – podkreślił prok. Gąsiorowski.
Zaznaczył przy tym, że biegli określili czas powstania krwiaków na mózgu u dziecka. "Wytworzyły się wtedy, gdy to ojciec był z dzieckiem. Tu wątpliwości nie ma" – wskazał prok. Gąsiorowski.
Prokuratura oboje rodziców Jagody oskarżyła o nienależytą opiekę nad dzieckiem, o narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Daria B. tego feralnego dnia wyszła z domu ze starszą córką i zostawiła dwumiesięczną wówczas Jagodę pod opieką Adama K., wiedząc, że jest z kolegą i obaj spożywają alkohol. Mężczyzna, co ustaliło śledztwo, był także pod wpływem amfetaminy. Ponadto był poszukiwany listem gończym do odbycia kary za wcześniej popełniane przestępstwa, dlatego gdy zauważył, że dziecko w łóżeczku nie daje oznak życia, sam nie wezwał pomocy. Zadzwonił do Darii B. i to ona zadzwoniła na 112.
"Daria B. przyznała się do przedstawionego jej zarzutu” - powiedział prok. Gąsiorowski. Dodał, że obojgu oskarżonym grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Adam K. odpowie przed sądem jeszcze za kradzież kamer z monitoringu we wrześniu 2014 r., czym wyrządził wspólnocie mieszkaniowej w Darłowie szkodę na kwotę 700 zł. Te czyn popełnił w warunkach powrotu do przestępstwa.
Adam K. w związku ze sprawą śmierci córki nie jest tymczasowo aresztowany, ale odbywa karę pozbawienia wolności za przestępstwa, za które był wcześniej skazany i poszukiwany do odbycia kary. Wobec Darii B. nie był stosowany areszt. (PAP)