Przestępca-dżentelmen. Uwodziciel na miarę słynnego Casanovy. Jerzy Kalibabka z Dziwnowa zmarł 13 marca.
Jerzy Kalibabka miał 63 lata. Był synem dziwnowskiego rybaka. Nie chciał jednak spędzić życia na morzu. Wolał je poświęcić kobietom. Kiedyś zapewniał, że jak zechce, poderwie każdą – mówił o sobie, że jest „profesorem od kobiet”.
I rzeczywiście miał dar, umiał zjednywać do siebie kobiety, niezależnie od wieku. Niestety, ta umiejętność doprowadziła go za kratki. W czasie prowadzonego przeciwko niemu na początku lat 80. postępowania, przesłuchano ponoć kilkaset kobiet. Wiele z nich oszukał – większość przestępstw, które popełnił, polegało bowiem na uwiedzeniu i późniejszym wykorzystaniu swoich partnerek (miał na swoim koncie również wiele kradzieży).
Zawsze dbał o aparycję. Elegancko ubrany. Starannie uczesany. Niewysoki, ale przystojny. Początkowo uwodził i okradał starsze kobiety wypoczywające w okolicznych kurortach, w Świnoujściu, Międzyzdrojach, rodzinnym Dziwnowie… Jego „łupem” padały również turystki z Niemiec. Rozkochanym w nim paniom proponował małżeństwo. A potem… je okradał i porzucał.
Mimo to wciąż był przez kobiety kochany. Nawet po jego skazaniu i osadzeniu w zakładzie karnym pisały do niego, do więzienia, miłosne listy.
Dzięki oszustwom zdobył tzw. szybkie pieniądze. Ale nie oszczędzał. Potrafił nimi szastać, prowadził wystawne życie – mówił np., że porusza się wyłącznie taksówkami! Przez swoje nietuzinkowe zachowanie w końcu zdobył popularność. Jego nazwisko było rozpoznawalne w całej Polsce. Między innymi dzięki filmowi „Tulipan” – Kalibabka był pierwowzorem głównego bohatera.
Został okrzyknięty polskim Casanovą – jego nazwiska przez długi czas używano do określenia awanturnika, uwodziciela, podrywacza, ale też matrymonialnego oszusta. W ubiegłą środę zmarł w swoim domu w Dziwnowie.
Leszek Wójcik
Fot. Wikipedia