Pani Łucja Łukasik od lat opiekuje się gromadą bezpańskich kotów. Teraz ma pod opieką dwadzieścia futrzaków, które codziennie karmi, zapewnia im schronienie, a także opiekę weterynaryjną – jeśli jest konieczna. Karma dla zwierząt jednak kosztuje i teraz pani Łucja prosi o wsparcie. Chodzi głównie o mokrą karmę.
Gaduła, Smerfetka, Krówka to tylko trójka z wielu kotów pod opieką pani Łucji.
– Krówka, bo jak była malutka, to miała czarne plamy jak u krowy – opowiada seniorka, która dba o kilkadziesiąt kotów mieszkających w okolicy.
Kiedy jej podopieczni wyczuwają, że nadchodzi, od razu wybiegają z kryjówek i liczą na jedzenie. Koty mają swoje siedziska – małe domki i budki przy bloku na ul. Jana Kazimierza w Szczecinie. Zaraz obok swój „dom” z gałęzi mają jeże, z którymi koty wspólnie jedzą, śpią, spędzają czas. Wszystkie koty są wykastrowane i wysterylizowane, zadbane, czyste i przede wszystkim – kochane przez ich opiekunkę.
– Nie są zbyt ufne wobec obcych, ale to dobrze. Nikt im nie zrobi krzywdy – tłumaczy kobieta.
Kilka razy woła Smerfetkę, szaro-białą kotkę, która pojawia się wreszcie po kilku minutach pod blokiem. Z daleka obserwuje sytuację, widzi obcego i podchodzi wolno, niechętnie. Jednak perspektywa miski pełnej pyszności i pokusa są silniejsze. Smerfetka podbiega do pani Łucji.
Dwa inne koty – w tym wspomniana Krówka – łypią zza krzaków. Są ciekawskie, ale nie ryzykują kontaktu z nieznajomą. Skupiają się na jedzeniu. Przychodzą też dwa brązowe, prążkowane kocury – dorodne, dobrze odżywione. Dają się prosić, można je przywoływać, prawić komplementy – i tak nie podejdą.
Koty spędzają czas także z drugiej strony budynku, od ulicy, ale kryją się w krzakach. Słysząc panią Łucję, wychodzą, siadają pod wejściem i obserwują. Największy z nich – czarny, duży Gaduła – prezentuje dominującą postawę, ale nie ma w nim agresji. Z chęcią raczy się jedzeniem razem ze swoim towarzyszem na betonowym murku.
Pani Łucja robi wszystko, aby zadbać jak najlepiej o swoich futrzanych podopiecznych. Potrzebuje jednak wsparcia, głównie w postaci mokrej karmy.
– Nie ma tutaj wymagań co do jakości pokarmu – przyjmę wszystko, żeby móc czymś nakarmić koty – opowiada kobieta.
Sytuacja opiekunów bezpańskich zwierząt na osiedlach jest dość trudna, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. Osoby, które nie działają w ramach organizacji czy instytucji takich jak schroniska nie zawsze są w stanie przebić się do powszechnej świadomości, nie mają też narzędzi, aby nagłośnić swoje zbiórki.
Każdy, kto chciałby wspomóc panią Łucję i przekazać pokarm, może skontaktować się z nią poprzez messenger (Łucja Łukasik) lub poprzez wiadomość mailową do autorki tekstu agata.jankowska@24kurier.pl. ©℗
Agata JANKOWSKA