Dziewięcioletni Alan z Rytla (Pomorskie), który w kwietniu br. odniósł ciężkie oparzenia od łatwopalnej substancji, wyjdzie ze szczecińskiego szpitala "Zdroje". Chłopiec podczas trzymiesięcznego leczenia przeszedł m.in. przeszczep keratynocytów.
- Alan przybył do nas 8 kwietnia, po oparzeniu płomieniem, głębokim, drugiego i przede wszystkim trzeciego stopnia, obejmującym prawie 70 proc. jego ciała. To była przede wszystkim twarz, szyja, prawie cały tułów, wszystkie kończyny, w tym takie miejsca krytyczne, jak np. ręce – powiedział w czwartek (4 lipca) podczas spotkania z dziennikarzami specjalista chirurgii dziecięcej Adrian Litewka ze szpitala "Zdroje" w Szczecinie. Zaznaczył, że u tak ciężko poparzonego pacjenta należy mówić nie tylko o uszkodzeniu skóry, ale też o tzw. chorobie oparzeniowej.
- Tkanka, która zostaje zniszczona z powodu bodźca termicznego, staje się przyczyną szeregu zaburzeń. (...) Leczyliśmy nie tylko rany, ale cały organizm chłopca. Chodziło przede wszystkim o ratowanie życia – powiedział lekarz.
Jak wyjaśnił, u Alana było niewiele powierzchni zdrowej skóry, którą można było wykorzystać do przeszczepu. - Dlatego zdecydowaliśmy się wdrożyć procedurę hodowli jego własnych komórek naskórka – powiedział.
Lekarze pobrali trzycentymetrowy fragment skóry, który został przewieziony do Krakowa, gdzie w warunkach laboratoryjnych komórki zostały wyodrębnione i namnożone. W pierwszej połowie maja wykonano u chłopca przeszczep keratynocytów – namnożonych podstawowych komórek naskórka. Była to pierwsza taka procedura przeprowadzona w szpitalu "Zdroje", do tej pory takie zabiegi u dzieci wykonywano w Krakowie.
- Do tego czasu (przeszczepu keratynocytów - PAP) pokrycie ran oparzeniowych u Alana było możliwe dzięki jego tacie, który stał się dawcą rodzinnym własnej skóry z nóg. To nie jest przeszczep trwały, stanowi czasowe zabezpieczenie ran, ale dla życia pacjenta jest niezbędne – wyjaśniał Litewka.
Dodał, że chłopiec przeszedł osiem operacji. Zaznaczył jednak, że leczenie nie jest jeszcze zakończone. - Traktujemy jego rany oparzeniowe jako wygojone, natomiast w tej chwili dopiero dają kolejne powikłania głębokości oparzenia, czyli blizny i przykurcze – mówił lekarz. Chłopca czekają kolejne zabiegi, a także rehabilitacja i psychoterapia.
- Ważne, aby terapia była długofalowa i obejmowała całą rodzinę – zaznaczyła pracująca z Alanem psycholog Aleksandra Mikulka. Jak wskazała, u chłopca mogą pojawić się zmiany zachowania, lęk separacyjny, zaburzenia apetytu czy koszmary senne, dlatego tak ważna jest opieka psychologiczna. Mówiąc o Alanie dodała z uśmiechem, że to "wspaniały chłopiec, młody mężczyzna z wysokim potencjałem".
O pozytywnym nastawieniu dziewięciolatka mówił też pracujący z nim fizjoterapeuta Wojciech Brączyk. - Dobrze to znosi, jest bardzo uśmiechnięty, nie ucieka od rehabilitacji, chce współpracować – i to jest najważniejsze – podkreślił.
Na Alana czekała w czwartek niespodzianka – piłkę z podpisami reprezentacji Polski podarowała mu mama Kamila Grosickiego, Magda. Upominki chłopiec otrzymał także od dyrekcji szpitala "Zdroje".
Dziennikarzom zdradził, że najbardziej tęskni za domem i rodzeństwem, dwoma kotami, psem, i czeka na obiad u babci.
Rodzice chłopca, dziękując za opiekę nad synem, podkreślali, że zdają sobie sprawę, iż droga powrotu do zdrowia Alana będzie długa. - Wiemy, że wspólnie damy radę, musimy dać radę. Cieszymy się, że nasz syn żyje i to jest dla nas najważniejsze – mówiła wzruszona mama dziewięciolatka, Agnieszka Rekowska. Dodała, że ostatnie trzy miesiące to "niewyobrażalny ból i lęk". Wspominała, że w dniu tragicznego zdarzenia Alan i jego brat bawili się z kolegami.
- Jeden z chłopców znalazł jakąś substancję za budynkiem. Zaczął tą substancję rozlewać, Alan stał najdalej. Niestety, płomienie sięgnęły właśnie mojego syna. Starszy syn, Fabian, zabrał Alana na pole, gasił go piaskiem. Już wtedy było wiadomo, że gdyby nie taka reakcja, szybka i mądra, Alan by się spalił – opowiadała Rekowska.
Alan ma opuścić szpital w piątek. Środki na rehabilitację i dalsze leczenie chłopca zbiera stowarzyszenie "Naszym dzieciom". Alan w ciągu całego życia będzie wymagał kompleksowej, intensywnej rehabilitacji oraz psychoterapii (nierefundowanych w całości przez NFZ), kolejnych zabiegów operacyjnych (również z zakresu chirurgii plastycznej) oraz nierefundowanych ubranek uciskających i środków opatrunkowych. Dotychczasowe działania i akcje podejmowane przez stowarzyszenie pozwoliły zebrać blisko 100 tys. zł. Ofiarowane przez darczyńców środki pokryją jednak jedynie niewielką część kosztów leczenia i rehabilitacji poparzonego chłopca. Stowarzyszenie nadal aktywnie prowadzi zbiórkę organizując liczne koncerty, aukcje internetowe i kiermasze. Każdy może także indywidualnie wpłacać pieniądze na konto o numerze: 30 8147 0002 0008 1953 2000 0010 BANK SPÓŁDZIELCZY W CZERSKU z dopiskiem „POMOC DLA ALANA”. W zbiórkę włączył się także prezydent RP Andrzej Duda z żoną, Agatą Kornhauser-Dudą.
(PAP)
Fot. PAP/Marcin Bielecki