W lesie nieopodal Dolska w gminie Myślibórz aktywiści z organizacji Basta próbowali w minioną sobotę (16 grudnia) zablokować legalne polowanie. W wyniku incydentu, którego okoliczności bada policja – jeden z aktywistów protestujących przeciwko polowaniom – rzekomo został poturbowany i okradziony. Swoją wersję wydarzeń przedstawiają aktywiści, inna wyłania się z ustaleń policji, jeszcze inna z wyjaśnień samych myśliwych. Jedno zdarzenie – trzy (co najmniej) punkty widzenia.
Z relacji świadków wynika, że doszło do dwóch incydentów. Pierwszy miał miejsce w sobotę około g. 8 rano w miejscu zbiórki myśliwych w rejonie wsi Turze. Wówczas to pojawili się tam aktywiści organizacji Basta. Z ich relacji wynika, że w mikołajkowych czapkach zamierzali wręczyć myśliwym prezenty w postaci rózg i – co sami przyznają – przeszkodzić w polowaniu. Uczestnicy polowania nie uznali jednak tego za przejaw dobrej woli, zwłaszcza że – jak twierdzą – aktywiści „organizując nielegalne zgromadzenie byli do tego aroganccy i agresywni”. Myśliwi wezwali policję.
Stróże prawa spisali „trzech protestujących” i nie widząc powodu do interwencji, odjechali. Niedługo później doszło jednak do dużo poważniejszego incydentu. Otóż, kiedy myśliwi odjechali w głąb lasu, aktywiści ruszyli za nimi. Jeden z nich, jadący na rowerze, znacznie wyprzedził pozostałych. Kilkanaście minut później członkowie organizacji odnaleźli kolegę. Twierdził on, że został pobity i okradziony. Ukradziono mu – jak zapewniał – służbowy telefon komórkowy, kamerę i aparat fotograficzny. Przesłuchała go policja, a następnie odwieziony został do szpitala w Dębnie na obdukcję.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 22 grudnia 2017 r.
Roman Ciepliński
Fot. Ryszard Pakieser (arch.)