Sałatki, ciasta, biała kiełbaska, mięsa - smakołyki, które pozostały szczecinianom ze świąt, przyjmowała we wtorek 3 kwietnia i rozdawała w swoich dwóch punktach szczecińska Jadłodzielnia. Drzwi się nie zamykały.
Jadłodzielnia namawia, byśmy nie marnowali jedzenia. Nadwyżki żywności, które zostają w naszych kuchniach, właśnie tam znajdują odbiorców. Szczególnie wielu było ich po świętach. W punkcie przy ul. Żółkiewskiego od rana do wzięcia było ciasto, sałatki, pasztety, mięsa wędzone i w galarecie.
- Pierwsza osoba, która przyszła po jedzenie, czekała przed naszym lokalem jeszcze przed jego otwarciem - mówią Stanisława Szałkiewicz i Mirosława Woźniak, wolontariuszki Jadłodzielni, które we wtorek obsługiwały to miejsce. - Przez cały dzień jest duży ruch, jedni wchodzą, drudzy wychodzą. Więcej mamy odbiorców żywności, choć nie brakuje i tych, którzy przynoszą coś od siebie.
Jedną z osób, które przyszły się podzielić jedzeniem, była Dorota Warzocha. Działalność Jadłodzielni zna z Facebooka. Po świętach przyniosła od siebie dla innych sałatkę i śledzie.
- To potrawy, które nam w domu zostały, a których już nie zjemy - mówi pani Dorota. - Choć dobrze nam się powodzi, nie lubię marnować jedzenia, pomyślałam, że przyniosę nadwyżki tu, by ktoś z nich skorzystał.
Z podobną intencją do lokalu przy ul. Żółkiewskiego zajrzał pan Bolesław.
- Czy biała kiełbaska was zainteresuje? - pytał wolontariuszek. - Zostało nam z żoną trochę, bo goście nie dopisali. Chętnie przyniosę, szkoda, żeby się jedzenie zmarnowało.
Tekst i fot. Anna Gniazdowska
Na zdjęciu: Wolontariuszki z punktu przy ul. Żółkiewskiego.