Od 1 października obowiązuje całkowity zakaz połowu troci i łososi, które właśnie teraz płyną w górę rzek na tarło. Ich śladem podążają nie tylko pragnący zobaczyć ten niepowtarzalny spektakl miłośnicy przyrody, ale i kłusownicy, dla których królewskie ryby warte są tylko tyle, za ile można je sprzedać. W sieciowych marketach pochodzące z legalnych hodowli łososie można kupić w granicach 40 zł za kilogram. To dlatego oferowane przez kłusowników za połowę tej kwoty ryby wciąż mają swoich amatorów.
Kupujących nie odstrasza przy tym fakt, że łamiąc prawo narażają się na karę nawet 5 lat pozbawienia wolności. O dziwo, samo kłusownictwo zagrożone jest niższą karą, bo 2 lat więzienia. Wizja stanięcia przed obliczem Temidy nie wszystkich jednak odstrasza. Są tacy, którzy w ręce wymiaru sprawiedliwości wpadają niejednokrotnie. Członkowie Społecznych Straży Rybackich wiedzą, że recydywa wśród kłusowników pustoszących Parsętę, Radew, Regę czy Inę to swojego rodzaju norma.
Osoby polujące niedozwolonymi narzędziami na trocie i łososie zabijają przy okazji inne ryby. ©℗
Przemysław Weprzędz
Fot. Artur BAKAJ
Na zdj.: Kłusownicy często polują na ryby łososiowe przy mostach, gdzie rzeka się zwęża a woda piętrzy