Szczeciński sąd nie zgodził się na areszt sternika, który usłyszał zarzuty po tragedii na jeziorze Dąbie, gdzie utonęła 10-letnia dziewczynka. Mężczyźnie grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. O areszt tymczasowy wnioskowała prokuratura, która zapowiedziała zażalenie na tę decyzję.
Szczeciński sąd uzasadnia swoją decyzję, tym iż nie ma żadnych przesłanek, aby mężczyzna chciał uciec, ukrywać się czy mataczyć w postępowaniu.
- Przesłuchano wszystkich świadków i uczestników zdarzenia w sposób wyczerpujący w konsekwencji podejrzany nie ma już możliwości wpływania na treść zeznań - wyjaśnia nam sędzia Tomasz Szaj, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Szczecinie. - Czyny zarzucane podejrzanemu są zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna jest osobą, która ma ustabilizowaną sytuację zawodową, osobistą i majątkową. Sąd uznał, że w związku z tym jest niskie prawdopodobieństwo, by podejrzany chciał uciec, czy się ukrywać. Decyzja nie przesądza o winie sprawcy.
Przypomnijmy, że mężczyzna był sternikiem motorówki na której przebywało 8 osób. W sobotę łódź przewróciła się w pobliżu Orlego Przesmyku. W wyniku wypadku utonęła 10-letnia dziewczynka, która była uwięziona pod wodą w kabinie przewróconej do góry dnem motorówki.
Jak poinformowała nas rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Ewa Obarek, prokurator złoży zażalenie w związku z wczorajszą decyzją sądu.
Sześćdziesięcioletniemu mężczyźnie postawiono dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy spowodowania wypadku w ruchu wodnym ze skutkiem śmiertelnym. Drugi wiąże się z "nieudzieleniem pomocy osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia lub zdrowia".
W chwili zdarzenia sternik był trzeźwy. Mężczyźnie grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
(KK)
Fot. Elżbieta Kubowska