Przez tydzień na terenie wojskowego poligonu w Drawsku Pomorskim - gdzie przez wiele lat szkolili się komandosi z najbardziej elitarnych informacji - odbywała się kolejna odsłona, prowadzonej od 2007 roku ekstremalnej gry terenowej „Selekcja”, która miała wyłonić najtwardszych i najbardziej odpornych na wysiłek i zmęczenie uczestników. Spośród 70 ochotników, którzy rozpoczęli ekstremalne zmagania, do końca dotrwało zaledwie ośmioro: Laura Kapitaniak (bliska sukcesu była jeszcze jedna przedstawicielka płci pięknej, ale odpadła dosłownie w ostatniej chwili) oraz Szymon Dycfeld, Przemysław Bogucki, Kacper Glinka, Kamil Bieniek, Jarosław Szymański, Ernest Pielaciński i Adam Prasnowski.
Na specjalistycznych torach, uczestnicy z całej Polski rywalizowali pomiędzy sobą, ale przede wszystkim z własnymi słabościami, pokonując ekstremalne przeszkody terenowe. Nie brakowało długotrwałych marszów, pokonywania bagien, rzek i jezior, przy minimalnej dawce snu i permanentnym stresie. Nikt z uczestników nie znał programu i przebiegu imprezy z wyjątkiem prowadzącego, co dodatkowo wzmagało niepewność i podnosiło skalę trudności.
Selekcja była nieustanną walką między stresem, bólem zakwaszonych mięśni, zmęczeniem, a niezwykle silną chęcią dotrwania do końca gry. Wyzwaniu podołali najlepsi. „Selekcja” stworzyła szansę sprawdzenia się 70 śmiałkom w ekstremalnych warunkach, jednocześnie popularyzując zdrowy i aktywny tryb życia.
Od samego początku autorem scenariuszy i prowadzącym jest były komandos, major Arkadiusz Kups. Ideą zawodów, wzorowanych na metodach rekrutacyjnych do jednostek specjalnych, było stworzenie właściwych mechanizmów werbunkowych do elitarnych jednostek Wojska Polskiego. Instruktorami prowadzącymi byli żołnierze wywodzący się z elitarnej 56. Kompanii Specjalnej, funkcjonariusze policji i innych służb. Całość imprezy zabezpieczał liczny zespół: lekarze, ratownicy medyczni, psycholog, płetwonurkowie, GOPR-owcy i inni specjaliści.
- Jeszcze w czwartek na placu boju pozostała ponad połowa startujących, czyli 39 osób, w tym 5 kobiet, którzy potrafili uciec przed pościgiem i zaliczyć testy wodne, a o świcie test psychologiczny w postaci labiryntu - powiedział A. Kups. - Po ciężkich kilkudniowych zawodach, przy notorycznym braku snu i w permanentnym stresie, najwięcej osób wykruszyło się pod koniec zmagań i dotrwało do końca tylko ośmioro wspaniałych. Dała o sobie znać cała noc na wodzie i budowanie tratwy, a potem specjalnie doprowadzeni do stresu uczestnicy, poddani zostali testowi psychologicznemu w formie przesłuchania. Ta próba złamała najwięcej osób. Okazało się, że wytrzymałość fizyczna nie zawsze idzie w parze z zimną krwią. Zaskoczyło też mnie to, że wiele osób rezygnowało w całkiem niezrozumiałych sytuacjach. Po przejściu naprawdę ciężkich prób, poddawali się czasem prawdziwym drobiazgom. Dla mnie, jako organizatora, jest to całkiem nowe doświadczenie... ©℗
(mij)
Więcej zdjęć w GALERII
Fot. Danuta KUPS