Każda okazja jest dobra na pomaganie. Choćby światowy Dzień Ziemi czy miejski program „Platan". Szczególnie w miejscu takim, jak Świetlica Środowiskowa Rodzin Katolickich w Dąbiu. Gdzie pomoc i wsparcie - a też drugi dom, choć tylko na godziny - znajdują dzieci, które kapryśny los pchnął na drogę pod górkę, a też niejedną kłodę już rzucił pod nogi.
Pot zalewa oczy. Plecy i ręce bolą. Twarz zlepiona sadzą z ogniska, co bucha wśród żaru z nieba. A on, czyli Tomasz Pietrzykowski z Domu Kultury „Słowianin" mówi: „Trzeba pomagać tym, co w potrzebie. Bo to najlepsza lekcja życia: z potem, bez łez - sama radość i satysfakcja".
* * *
W czwartek (19 kwietnia) łańcuszek ludzi dobrej woli dotarł tam, gdzie jego pomoc potrzebna była bardzo. Do placówki w starym Dąbiu. Do świetlicy, gdzie przyjazną przystań znalazły 6-13-latki z okolicy.
- To placówka wsparcia dziennego, dla dzieci z rodzin trudnych - mówi Ewa Bednarz, wychowawczyni Świetlicy. - Bezrobocie, alkoholizm, przemoc, kliniczne ADHD. Pomagamy dzieciom borykającym się z agresją oraz rodzinom cierpiącym z powodu agresji tychże dzieci. Rodzinom zastępczym i dzieciom w nich przebywającym. Oferujemy wsparcie psychologiczne, pedagogiczne, prawne, terapeutyczne. Jako jedna z pięciu takich placówek w mieście. Właśnie takim małym ludziom dajemy pomoc, jakiej nie znajdą gdzie indziej. Niektóre z tych dzieci uczymy radzenia sobie ze smutkiem. Gdy innym pomagamy uporać się z problemem, jakim jest dla nich przyjmowanie miłości, nawiązywanie bliskich relacji. Niektóre nie umieją sobie poradzić nawet ze szczęściem.
„Jesteśmy dla Ciebie" - to hasło widać na każdym ze świetlicowych plakatów. Za nim kryje się rzesza wielkich serc i morze ludzkiej bezinteresowności. Problem w tym, że działających w nader skromnych warunkach.
* * *
Parterowy budynek z kratami w oknach. Ledwie widoczny od strony ulicy, bo przysłonięty chaszczami zaniedbanej zieleni. Adres: „Gryfińska". Chociaż łatwiej tam trafić kierując się na przystanek autobusowy: „Klombowa".
- Zaprzyjaźniliśmy się. Zapraszaliśmy na święta, a oni pomagali nam przy paczkach Mikołajowych i choćby z gośćmi z Ukrainy. Ale dopiero niedawno zobaczyłem, jak wygląda ich teren: bieda z nędzą. Pomyślałem: trzeba z tym zrobić porządek. A że jako laureat Orderu Uśmiechu czuję się, z całego serca i z radością, zobowiązany do pomagania dzieciom… To dzisiaj tu jesteśmy! - komentuje Jacek Janiak, dyrektor „Słowianina".
Coś zrobić, czyli posprzątać przed światowym Dniem Ziemi (przypada 22 kwietnia - przyp. an), uporządkować zieleń, posadzić drzewa i krzewy podarowane w ramach miejskiego programu „Platan". To jeden dzień, a na zasadzie: „chcieć znaczy móc" oraz „wszystkie ręce na pokład".
* * *
Tadeusz Tomaczak jest dziadkiem 7-letniej Oliwii, jednej z wychowanek tej Świetlicy Środowiskowej. Mówi, że odpowiedział na apel o pomoc. Zdziera więc teraz rdzę z krat, przysłaniających okna placówki. Z planem na przemalowanie ich w kolory „floating garden", czyli błękit, zieleń i granat.
- Kolorystyka wizerunkowa, ale oznacza więcej światła dla dzieci. Będzie lepiej - komentuje.
- Zamiast czerni kolory radosne, więc i przyjemniej będzie patrzeć zza nich na ogród, który właśnie się tworzy - dodawała Ewa Bednarz.
Tworzy się dzięki 20-osobowej reprezentacji Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 4 (ul. Romera), a konkretnie klasie wolontariatu - uczniom z kl. VII A, których opiekunką jest Renata Skrodzka.
- Zbieramy żywność i kwestujemy przy różnych okazjach, organizujemy paczki i wypoczynek dla dzieci w potrzebie, a też wigilijne i wielkanocne śniadania dla bezdomnych, samotnych i biednych. Sporo tego. Ale po raz pierwszy pomagamy urządzając ogród - stwierdza p. Renata.
Gdy jedni uczniowie pomagali w sprzątaniu i przycinaniu krzewów, to kolejni w koszeniu trawy i grabieniu. Jeszcze inni sadzili - przekazane przez „Rajski Ogród" i podarowane jako część miejskiego programu „Platan" - krzewy oraz drzewa: klony, daglezje, styrak japoński, kalinę koralową, jodły, świerki.
- Pomaganie innym sprawia radość. Pozwala poznać życie od strony, jakiej zwykle nie widzimy. Szczególnie poruszające dla mnie było spotkanie z ludźmi ze wszech sił i z godnością starających się żyć normalnie, których potworna bieda spycha na margines społeczeństwa - opowiada Amelia Zakrzewska, jedna z uczennic klasy wolontariatu.
- Wolontariat to niezła lekcja wychowawcza. Nie trzeba wiele mówić: wystarczy dzieci zabrać na miejsce, a one same zrozumieją, jak ważne i ile znaczy ich osobiste wsparcie dla tych, co naprawdę w potrzebie. To później w nich będzie procentowało. Już uczy współczucia, nieobojętności na los innych, wrażliwości na krzywdę i potrzeby innych - dodaje R. Skrodzka. - Ale wolontariat potrzebny jest też im samym. Stają się bardziej otwarte na kontakty z innymi. Działanie charytatywne budzi w nich pozytywnego powera. Nabierają pewności siebie, poczucia wartości. Stają się lepszymi ludźmi, co naprawdę w nich widać.
* * *
Klasa wolontariatu, „Słowianin", a przy nich - ramię w ramię - mężczyźni z noclegowni w Wielgowie. Sami bez domów, często zapomniani przez rodziny. Ale jednak przyjechali do Świetlicy Środowiskowej. Jak mówią - dla dzieci. Bo uznali, że są w większej potrzebie. W czwartkowe zmienianie otoczenia dąbskiej placówki włączyła się również Fundacja Siódme Słońce.
- Te dzieci zostawiono same sobie. Wsparcie znalazły dopiero w tej placówce. Czasem to ich jedyne przyjazne miejsce: w którym nie ocenia się ich, tylko stara się zrozumieć. Nasza fundacja wspiera ten dziecięcy „dom na godziny" z potrzeby serca: skromnie, ale systematycznie, przekazując akcesoria szkolne, odzież, zabawki, fundując wyjścia do kina - mówi Joanna Bartkowiak, wolontariuszka „Siódmego Słońca". Właśnie przywiozła dzieciakom ze świetlicy pakiet gier planszowych, nośnik płyt DVD, maskotki do teatrzyku lalkowego, torby na ramię i słodki poczęstunek na ognisko na finał czwartkowego dzieła charytatywnego… łańcuszka ludzi dobrej woli, w których sercach i pamięci stale są obecne dzieciaki ze Świetlicy Środowiskowej Rodzin Katolickich w Dąbiu.
* * *
Wolontariusze jeszcze urządzić plac zabaw, którego dzieciom - dla poczucia pewnej normalności - w tym miejscu też potrzeba. Ten ostatni punkt - m.in. dzięki wsparciu Zakładu Usług Komunalnych - jest już w realizacji, choć nieco bardziej długofalowej. Z finałem na 1 czerwca. Wszak... każda okazja jest dobra na pomaganie. ©℗
Arleta NALEWAJKO
Fot. Mirosław WINCONEK