– Mówiłem, że was spalę – wykrzykiwał do żony i trójki synów mieszkaniec wioski Czarne (gm. Płoty), który w nocy z wtorku na środę (30 bm.) podpalił swój dom. Bez dachu nad głową została pięcioosobowa rodzina.
44-letnia Regina i trójka jej synów cudem uszli z pożogi. Wybiegli z płonącego domu jak stali, bez ubrań. Sąsiedzi natychmiast przygarnęli kobietę i dzieci. Ktoś dał koc. Ktoś ubranie.
O pożarze strażaków powiadomiła ekipa pogotowia ratunkowego, która jechała z Reska. Łunę ognia widać było z daleka. W akcji wzięło udział aż 10 jednostek z Państwowej Straży Pożarnej z Gryfic, a także straży ochotniczych z całego powiatu gryfickiego oraz z Reska i Łobza. W sumie 36 ludzi walczyło z ogniem do 6 nad ranem.
– Gdy jako jedni z pierwszych przyjechaliśmy na miejsce, mąż kobiety biegał wokół domu. Był w bardzo złym stanie – relacjonuje Franciszek Gródecki, prezes OSP Płoty, a także szef gminnego sztabu kryzysowego w Płotach. – Całe szczęście, że mężczyzna jednak obudził żonę i synów. Inaczej nie mieliby szans.
44-latka razem z trójką synów (najstarszy ma 19 lat, dwóch uczy się jeszcze w gimnazjum) została zakwaterowana w hotelu Europa pod Płotami. Z domu ostały się tylko mury. Nie uratowano nic.
Okazuje się, że mąż pani Reginy leczył się wcześniej psychiatrycznie. Jak ustalił nieoficjalnie „Kurier”, mimo próśb rodziny i wskazań lekarskich sąd uznał, że mężczyzna nie musi być ubezwłasnowolniony. W sporym domu mieszkali osobno. Ona z dziećmi w jednej części. On w drewnianej dobudówce i swoim świecie. Po pożarze został zatrzymany na oddziale psychiatrycznym.
Rodzina otrzymała pierwszą pomoc w postaci ubrań, posiłków oraz zapomogi. Burmistrz Marian Maliński zadeklarował, że pogorzelcy wkrótce dostaną mieszkanie zastępcze. W Gimnazjum Publicznym nr 1 rozpoczęto zbiórkę na rzecz poszkodowanych. Z pomocą ruszyli również współpracownicy i personel szpitala wojewódzkiego w Gryficach, gdzie pracuje ocalała z pożaru kobieta.
Tekst i fot. Marzena Domaradzka