Nie ma tygodnia, by szczecińscy leśnicy nie wywozili samochodami śmieci pochodzących z dzikich wysypisk w lasach miejskich. Nie ma też tygodnia, by nie naprawiali zniszczonych bądź spalonych ławek, koszy czy wiat rekreacyjnych.
Lasy miejskie - w tym szlaki turystyczne oraz polany - cieszą się ogromną popularnością przez cały rok. Część mieszkańców korzysta z nich w należyty sposób. Sprząta również po imprezach. Jest niestety druga grupa, która traktuje te miejsca jako wysypisko. Nie dość, że podrzuca gigantyczne ilości odpadów, to na dodatek demoluje wszystko, co ma na swojej drodze. Nie ma tygodnia, by pracownicy lasów miejskich nie musieli czegoś naprawiać, czy robić infrastruktury od nowa.
Problem z dzikimi wysypiskami występuję najczęściej w pobliżu osiedli domków jednorodzinnych. Od początku roku pracownicy lasów miejskich sprzątnęli 32 tony odpadów. Najczęściej zbierają je w okolicach: Kijewa, Parku Leśnego Klęskowo, Głębokiego czy os. Bukowo.
Mieszkańcy nie oszczędzają także szlaków turystycznych, jak i polan. Z tych miejsc – od początku roku – sprzątnięto ponad 75 ton odpadów! Zarówno w prawobrzeżnej, jak i lewobrzeżnej części Szczecina.
Wszystkie miejsca pod nadzorem lasów miejskich sprzątane są obecnie trzy razy w tygodniu: w poniedziałki, czwartki i soboty. W sezonie częstotliwość jest jeszcze większa. Miesięcznie sprzątanie kosztuje 12 tysięcy złotych na lewobrzeżu oraz 8 tys. zł na prawobrzeżu.
- Niemal wszystkich odpady, które znajdują się w lasach miejskich, mogłyby równie dobrze trafić do Ekoportów, które odbierają je zupełnie za darmo- przypomina Andrzej Kus, rzecznik prasowy miasta ds. komunalnych i ochrony środowiska. - W Szczecinie mamy osiem punktów selektywnej zbiórki odpadów. Znajdują się przy ul. Gdańskiej, Helskiej, Firlika, Dworskiej, Górnej, Leszczynowej, Harcerzy czy Kołbackiej. Doskonały do nich dostęp jest więc z każdego rejonu miasta.
Bałaganiarze wyrzucający śmieci w niedozwolonych miejscach muszą się liczyć z tym, że gdy zostaną złapani na gorącym uczynku lub zostaną zlokalizowani w innych sposób, nie będą mieli taryfy ulgowej. Za takie zachowanie grozi kara do 500 złotych. Jeśli sprawca nie chce przyjąć mandatu, sprawa kierowana jest do sądu, który może orzec grzywnę wynoszącą nawet 5 tysięcy zł.
- W przypadku, gdy zauważymy dzikie wysypisko, warto zgłosić je poprzez aplikację alertu miejskiego załączając niezbędne do zlokalizowania miejsca informacje - dodaje rzecznik. -Dzięki temu znacznie szybciej uda się posprzątać śmieci. Zazwyczaj czas interwencji na terenach miejskich wynosi maksymalnie dwa dni.
(mg)
Fot. ZUK