We wrześniu pisaliśmy o spotkaniu 72-letniej Katarzyny Gąsiewicz z Zieleniewa (gmina Bierzwnik) oraz 89-letniego Władysława Podolaka z Fochriw koło Cardiff w Wielkiej Brytanii. Jak się okazało, było to pierwsze i już ostatnie spotkanie. Katarzyna zmarła niespełna tydzień po tym wydarzeniu, a Władysław przeżył swoją siostrę o 41 dni.
Przyrodnie rodzeństwo z powodu tragicznych okoliczności widziało się po raz pierwszy w życiu. Władysław Podolak wyjechał z Polski, gdy miał 14 lat. Został robotnikiem przymusowym w niemieckim Weimarze. Po skończonej wojnie razem z wojskiem amerykańskim wyjechał do Wielkiej Brytanii. Ostatecznie osiadł w Cardiff w Walii. Stamtąd pisał listy do Świebodnej koło Przemyśla, gdzie się urodził i mieszkała jego matka.
Jednak Marianny Podolak Lech już tam nie było. Wraz z mężem i malutkimi dziećmi została wysiedlona na drugi koniec Polski – do wspomnianego już Zieleniewa.
Rodzeństwo Władysława urodziło się, gdy on wyjechał już z domu, a jego ojciec już nie żył. Matka wyszła zaś za mąż za Franciszka Lecha z sąsiedniej Jodłówki.
– Mama była już bardzo dojrzałą kobietą, bo sporo już po czterdziestce. Płakała za najstarszym synem. Modliła się o to, żeby urodziły jej się kolejne dzieci. I tak się stało. Na świat przyszedł najpierw mój brat Michał, a potem ja – wspominała podczas spotkania pani Katarzyna.
Marianna Podolak Lech zmarła w 1987 roku bez wiedzy o swoim pierworodnym. Gdyby losy inaczej się ułożyły, to syn odwiedzałby ją ze swoją piękną żoną Ritą Evans Podolak i trojgiem wnucząt: Lynem Podolakiem, Nadią Callaghan i Sharon Bishop Parry. Władysław bowiem założył szczęśliwą rodzinę. Żył w innym kraju, myślał o przeszłości, ale nie wiedział, co stało się z jego bliskimi z Polski. ©℗
Tekst i fot. Elżbieta Lipińska
Cały artykuł w piątkowym „Kurierze Szczecińskim” i e-wydaniu z dnia 6 listopada 2015 roku
Na zdjęciu:
Pierwsze i ostatnie spotkanie przyrodniego rodzeństwa. Nikt nie spodziewał się, że nie spotkają się nigdy więcej.