O tym, że wilk, który wpadnie w sidła, potrafi odgryźć sobie łapę, by się z nich uwolnić, pewnie niejeden z czytelników słyszał. Okazuje się, że podobnie jest z lisami. Wola ich przetrwania jest silniejsza od najsilniejszego bólu.
Tak było w przypadku lisicy, która wpadła we wnyki w okolicy Białogardu. Zwierzę próbowało przegryźć drut kolczasty, który miał być dla niego śmiertelną pułapką. Gdy to nie pomogło, „rudzielec” odgryzł sobie nogę. Wycieńczone zwierzę cudem dopełzło na podwórko jednego z białogardzkich domów. Jego właściciel, gdy zauważył konającego już niemal lisa, podniósł larum. Na alarm odpowiedziała fundacja Green Cone Wildlife Rescue and Rehabilitation, która natychmiast wysłała na miejsce swoją działaczkę Dorotę Kowalską. Po przyjeździe kobieta zorientowała się, że ma do czynienia z młodą lisicą. Obrażanie na ciele zwierzęcia wskazywały na to, że faktycznie było ono uwięzione we wnykach.
Pani Dorota zabrała lisicę do szczecińskiego weterynarza. Leonard Gugała, o którym mowa, poddał zwierzę operacji. Zadanie nie było łatwe, bo miało ono poważnie pokaleczone dziąsła, przebitą w okolicy oka metalowym prętem czaszkę, zdartą skórę i mięśnie na głowie, a także połamaną w kilku miejscach łapę, która również była przebita.
Teraz "Malutka" powoli, ale sukcesywnie odzyskuje siły. Ma tylko dwie sprawne łapy. Fundacja zamierza kupić dla niej endoprotezę. Zbiera na to środki, bo kosztuje 9 tys. zł. Datki można przekazywać: Green Cone Wildlife Rescue & Rehabilitation, ul. Grunwaldzka 25 78-200 Białogard, nr konta 62 1090 2646 0000 0001 3487 4782 z dopiskiem: "na lisiczkę"©℗
(pw)
Fot. i film: Facebook/Green Cone Wildlife Rescue and Rehabilitation