To miała być zwykła interwencja strażników miejskich. Zakończyła się jednak w zaskakujący sposób.
Strażnicy miejscy z Referatu Drogowego kontrolowali rejon dworca PKP i PKS w Szczecinie. Nie obyło się bez blokad na kołach tych pojazdów, które były zaparkowane mimo zakazu zatrzymywania, obowiązującego m.in. przy ulica Świętopełka.
– Podczas unieruchamiania kół jednego z aut strażnicy usłyszeli dziwne dźwięki wydobywające się spod maski pojazdu. Wsłuchując się w te odgłosy doszli do wniosku, że to miauczenie kotów. Podniesienie maski samochodu nie wchodziło w rachubę, bo na miejscu nie było kierującego pojazdem. Przez dyżurnego nawiązano z nim kontakt i dość szybko zjawił się na miejscu – relacjonuje st. insp. Joanna Wojtach, rzeczniczka Straży Miejskiej w Szczecinie.
Za zgodą przybyłego na miejsce właściciela pojazdu auto z miauczącą zawartością sprawdzono na kanale pobliskiego warsztatu samochodowego. Okazało się, że pomiędzy obudową miski olejowej znajduje się kilka kociąt. Najprawdopodobniej w tym ciepłym od pracy silnika miejscu kocia mama wydała na świat sześć kotków. Niestety dwa z nich nie przeżyły, a po kociej mamie nie było już śladu.
– Strażniczka biorąca udział w interwencji szybko znalazła miejsce dla pozostałych maluchów. Przekazała je opiekunce kotów. Na szczęście w nowym domu znajdowała się inna kocica, karmiącą swoje potomstwo, która przygarnęła obce kocięta. Z kolei opiekunka obiecała, że po odchowaniu ocalonej czwórki znajdzie im bezpieczne schronienie – informuje Joanna Wojtach.
W tych niecodziennych okolicznościach strażnicy miejscy poprzestali na pouczeniu niefrasobliwego kierowcy, którego samochód – mimochodem – stał się miejscem narodzin kociąt.
(p)
Fot. Straż Miejska