Niedziela bez handlu: Jedni płaczą, inni się cieszą

 

Pierwsza niedziela z ograniczeniami w handlu za nami. Szczecińskie Galaxy, gdzie zamknięte były wszystkie sklepy, a dostępna tylko gastronomia i rozrywka, odwiedziło tego dnia 12 tysięcy osób. Do szczecińskich lokalnych kupieckich centrów, które zgodnie z prawem otworzyły w tym czasie niektóre swoje punkty, zajrzała garstka. Jak handlowcy w Szczecinie, Stargardzie, Świnoujściu i Koszalinie oceniają pierwszą taką niedzielę?

Branża podkreśla, że po jednej niedzieli za wcześnie na wnioski, potrzeba na to co najmniej dwóch miesięcy. Na razie widać przede wszystkim, że klienci są mocno zdezorientowani. Dyskonty i centra handlowe były oblegane w piątek i sobotę. Solidnie się do tego przygotowały, uruchamiając reklamę, dodatkowe kasy i wydłużając godziny pracy. Obroty z tych dwóch dni rekompensowały niedzielę.

Ustawa, zamykając w niedziele sieciowe sklepy i dyskonty, a umożliwiając handel właścicielom lokalnych sklepików, ma tym drugim pomóc. Jednak w Szczecinie ci, którzy zdecydowali się pracować, mają średnie miny. O ile ajenci „Żabek” i małe osiedlowe punkty miały ruch, to większe obiekty były puste. 

Sporo narzekań po pierwszej niehandlowej niedzieli można też usłyszeć przy przygranicznym targowisku. Tutejszy rynek żyje z Niemców, którzy są przyzwyczajeni do tego, że w ich kraju w niedzielę sklepy są zamknięte, więc tego dnia przyjeżdżają w celach zakupowych do Świnoujścia. ©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 14 marca 2018 r.

(gan, gra, BaT, m)

Fot. Anna Gniazdowska