Od sześciu lat niedokończona budowa szpitala w Koszalinie, na 1200 łóżek, pogrąża się w ruinie. Teren przy ulicy Leśnej, który podlega Urzędowi Marszałkowskiemu w Szczecinie, zabezpiecza firma ochroniarska. Niestety, to również miejsce niebezpiecznych zabaw nastolatków, których wyczyny grożą tragedią.
Niedawno 17-letnia koszalinianka trafiła z ciężkimi obrażeniami ciała do lecznicy. Dziewczyna leży w śpiączce na szpitalnym oddziale. Wśród ruin nastolatka skakała z jednej płyty na drugą na wysokości drugiego piętra. Nieszczęśliwie, bo spadła.
To nie pierwsze takie zdarzenie na terenie obiektu. W czerwcu zeszłego roku 17 latek też był poszkodowanym w wypadku przy ulicy Leśnej. Policja po serii fatalnych zdarzeń zamierza interweniować w Urzędzie Marszałkowskim, aby skuteczniej chronić obszar przed nieproszonymi gośćmi. Teren jest ogrodzony z tablicami ostrzegającymi.
Nieruchomość nie ma jednego właściciela. Gdy ponad 40 lat temu zapadła decyzja o zbudowaniu nowego szpitala przy ulicy Leśnej na 1200 łóżek, to miasto wywłaszczyło około 40 właścicieli gruntów. Po latach odzyskali oni swoje działki, lecz z niedokończoną zabudową szpitalną. Ta część terenu nie jest zabezpieczona. Nie doszło do porozumienia stron w sprawie wyburzenia zabudowy.
Budowa nowego szpitala została wstrzymana na początku lat 90. XX wieku. Potem były próby pozyskania inwestorów, m.in. z Niemiec. Bezskuteczne. Od 2009 roku na kilkunastu hektarach nic się nie dzieje, poza zdarzeniami grożącymi nawet utratą życia nieodpowiedzialnym nastolatkom. ©℗
Tekst i fot. (m)