Co widziała Patrycja N., ostatni świadek procesu działaczki KOD oskarżonej o znieważenie policjantów? Niewiele. Ile z tego pamięta? Nic.
Dziewiętnastoletnia dziś Patrycja N. we wrześniu 2017 r. pracowała w lodziarni w pobliżu pl. Tadeusza Kościuszki w Szczecinie. Kiedy wieczorem (około godz. 19.30) wnosiła krzesełka i stoliki do środka lokalu, zauważyła radiowóz nadjeżdżający od strony al. Piastów. Miał włączoną sygnalizację świetlną. Zatrzymał się przed stojącą na chodniku kobietą.
- Chwilę rozmawiali. Potem jeden z funkcjonariuszy wysiadł z wozu, wziął kobietę pod rękę i wciągnął do samochodu. Nie słyszałam o czym mówili, było za daleko - tak zeznawała dwa lata temu wówczas jeszcze uczennica liceum. Przesłuchiwana przez policjantów dodała wtedy, że kobieta krzyknęła „Pomocy" i jakieś przekleństwo.
Dziś świadek już nic nie pamięta. Zapytana o przebieg zdarzenia potrafiła tylko powiedzieć, że „Było jakieś zamieszanie z policją". Czyli niewiele.
Przypomnijmy więc co się tego dnia wydarzyło na pl. Kościuszki. Danuta Sobczak-Domańska wracała ze zbiórki podpisów pod projektem ustawy „Ratujmy kobiety”. Policjanci wylegitymowali ją za nieprawidłowe przechodzenie przez ul. Krzywoustego. Kiedy uprzedziła, że ich interwencję będzie nagrywać, została zatrzymana i przewieziona na komisariat.
Z jej relacji wynika, że w radiowozie całą drogę klęczała z twarzą przy podłodze. Ręce miała skute na plecach. Zanim policjant założył jej kajdanki, kilkakrotnie uderzył ją nimi w głowę. Z przesłuchania wróciła do domu o godz. 3 rano. Miała na głowie guzy, na piersi siniaki, na kolanach zadrapania, a w prawej dłoni wyrwane więzadło kciuka wraz z odłamkiem kości (do dzisiaj nie ma w nim pełnej sprawności). Poza tym kobieta twierdzi, że została wyzwana, policjanci mówili do niej: „Ty lewacka szmato”.
Jest oskarżona o użycie przemocy wobec funkcjonariuszy, ich znieważenie, a także utrudnianie im przeprowadzenia interwencji. Jej proces jest już na finiszu. Kobieta nie przyznaje się do winy. ©℗
(lw)
Fot. Robert Stachnik (arch.)