Miał przyjść, ale nie przyszedł. Mężczyzna podejrzewany o to, że 31 grudnia 2016 r. rozlał nieznaną substancję w toalecie restauracji Bollywood na szczecińskim Podzamczu, nie stawił się na przesłuchanie. Jest poszukiwany przez policję.
Policjanci bardzo szybko ustalili imię i nazwisko mężczyzny, którego właściciel lokalu wytypował jako sprawcę napadu. Okazuje się bowiem, że restauracyjny monitoring zarejestrował część wydarzeń, do których doszło w ostatni dzień ubiegłego roku. Otóż około godz. 14.30 do indyjskiej Bollywood Street Food wszedł klient. Zamówił zupę i wyszedł do toalety, z której natychmiast wybiegł. Chwilę później z WC zaczął się ulatniać nieprzyjemny zapach. Później ustalono, że fetor rozchodził się z rozlanej na posadzkę nieznanej substancji. Był tak silny, że pracownicy lokalu natychmiast wezwali policję. Niestety, lokal trzeba było zamknąć – wciąż jest nieczynny. Odwołany został bal sylwestrowy.
Wezwani na miejsce policjanci i strażacy zabezpieczyli ślady – również opakowanie po rozlanym płynie. Wstępnie ocenili, że znajdująca się w toalecie substancja nie jest toksyczna. Mówi się, że to prawdopodobnie środek do odstraszania zwierzyny przez myśliwych.
Mariusz Łuszczewski, właściciel Bollywood, złożył na policji doniesienie o popełnieniu przestępstwa – przy okazji przekazał funkcjonariuszom zapis kamery. Opublikował też wizerunek wytypowanego przez siebie napastnika na swoim profilu na Facebooku. Poza tym wyznaczył nagrodę w wysokości 10 tys. zł za wskazanie sprawcy.
Mając zdjęcie podejrzewanego i jego dane policjanci bardzo szybko ustalili jego miejsce zamieszkania (jest szczecinianinem). Mężczyzna miał się w poniedziałek (2 stycznia) stawić na przesłuchanie. Nie przyszedł. Obecnie trwają jego poszukiwania.
Śledztwo trwa. Początkowo policja zakwalifikowała atak na Bollywood przy ul. Panieńskiej jako spowodowanie zagrożenia dla zdrowia i życia, za co grożą nawet 3 lata więzienia. Ale kwalifikacja czynu zmieniła się po zbadaniu substancji przez biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie. Ustalili, że substancja nie jest groźna dla ludzi. Wobec tego ewentualny sprawca odpowie za uszkodzenie mienia – kafle w łazience zostały zniszczone.
Funkcjonariusze przesłuchali już restauratora i kelnerów, którzy pracowali tego dnia w Bollywood. Jak twierdzi właściciel, to nie był pierwszy atak na jego lokale. Jakiś czas temu dokładnie taką samą substancję ktoś rozlał w restauracji Tokyo i Buddha. Mężczyzna podejrzewa, że sprawcy są ze sobą powiązani. Nie wyklucza się celowego działania gangu.
Leszek Wójcik
Fot. widok z monitoringu restauracji Bollywood