Piątek, 22 listopada 2024 r. 
REKLAMA

„Nie popełniono żadnego błędu”

Data publikacji: 19 stycznia 2016 r. 23:15
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:41
„Nie popełniono żadnego błędu”
 

Pacjentka - Joanna W. - była prowadzona według najlepszych standardów - zeznał we wtorek profesor Jan Lubiński, który jako szef onkologicznej poradni genetycznej nadzorował pracę zatrudnionych w niej specjalistów. - Musimy jednak pamiętać, że szanse na wczesne wykrycie raka piersi są zaledwie na poziomie 50 procent.

Profesor Lubiński jest przekonany, że w jego poradni nie doszło do żadnych nieprawidłowości. Chora prowadzona była zgodnie z procedurami. Dlaczego więc tak późno wykryto u niej raka piersi? Współczesna nauka wciąż jest niedoskonała, a rodzaj mutacji genu, do której doszło u Joanny W. jeszcze sprawę pogarszał.

- Gdybyśmy wcześniej wykryli tę mutację zastosowalibyśmy inne leczenie - zapewniał świadek. - Wtedy jednak technicznie było to niemożliwe.

Joanna W. ze Stargardu ze względu na chorobę matki (kobieta zmarła na raka piersi) była obciążona genetycznie. Dlatego w wieku 24 lat zarejestrowała się w poradni onkologicznej - chcąc być pod stałą kontrolą specjalistów i mieć gwarancję wczesnego wykrycia choroby. Jedenaście lat później, w 2013 r., kobieta wyczuła zmiany w lewej piersi. Skarżyła się lekarzom na ból. Zwracała też uwagę, że pierś jest twarda. Ze względu na asymetrię piersi wspólnie z mężem prosiła o wykonanie biopsji i mammografii. Twierdzi obecnie, że przez cały czas zbywano ją zapewniając, że nie ma takiej potrzeby.

Dziś wiadomo, że to rak. W zaawansowanej formie, 3 stopnia. Kobieta przeszła już dwie operacje chirurgiczne. Wciąż jest w trakcie leczenia, m.in. metodą radioterapii. Uważa jednak, że zbyt późno wykryto u niej nowotwór - była przecież pod stałą kontrolą lekarzy. A nie wykryto zagrożenia, bo nie zastosowano (choć się tego domagała) szczegółowych badań.

Dlatego małżonkowie złożyli pozew do sądu (we wtorek odbyła się pierwsza rozprawa). Domagają się od szpitala klinicznego przy al. Powstańców Wielkopolskich odszkodowania w wysokości 1 mln zł i renty, przynajmniej 2,5 tys. zł miesięcznie.

Pełnomocnik placówki wnosi o oddalenie pozwu. M.in. na podstawie zeznań świadka, z których wynika, że w szpitalu niczego nie zaniedbano; nie popełniono pomyłki.©℗

(lw)

Fot. Robert STACHNIK 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Róża
2016-01-23 11:52:52
Teraz lekarze zamiast leczyć coraz częściej zajmują się tłumaczeniem, że wszystko zrobili prawidłowo, bo pacjenci odkryli potencjalną nowa drogę źródła dochodów- medycyna. Życzę siły i wytrwałości, tym którzy tłumaczą się przed pacjentami i ich prawnikami.
Pan Witek
2016-01-21 10:56:30
W tym nienormalnym kraju medycyna jest dla lekarzy, prawo dla prawników, a religia dla księży. Zwykły człowiek jest tylko dawcą pieniędzy, żeby oni mogli wygodnie żyć.
Porażka
2016-01-20 11:34:37
Jeżeli zignorowanie zmian zagrożonej pacjentki jest jej prowadzeniem według najlepszych standardów, to proponuję panu profesorowi zmienić standardy.
taka prawda
2016-01-20 10:19:19
Niech nie p.....li, bo łże jak pies, a procedury zrobiono dla kretynów, bo brak zdrowego rozsądku. Prawda jest taka, że w tym chorym państwie wpierw w obywatela wpi...ala się tone chemikali (wszelkiego rodzaju tabletek, maści, zastrzyków), a jak to przez rok, albo dwa nie pomoże to może... zrobilibysmy jakieś głębsze badania ?
Lekarze
2016-01-20 09:39:56
Czy jest w Polsce jakikolwiek lekarz, który w procesie sądowym, czy na łamach mediów, głośno stwierdził: "Tak, były nieprawidłowości"?
Lekarz
2016-01-20 09:04:06
Z mutacja czy bez mutacji to kazdy lekarz ,a nawet student wie jakie jest postepowanie jesli chora zglasza sie ze zmianami w piersi.Onkologiczna poradnia genetyczna jest w tym przypadku zbyteczna.To nowe -genetyk ma nadzorowac prace klinicystow.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA