Najnowszy sondaż CBOS. Polacy murem za rolnikami

Nawet tak uciążliwą dla kierowców formę protestu jak blokowanie dróg – wg badania CBOS – akceptuje 69 proc. Polaków. Fot. Tadeusz SZYMAŃSKI  

– Problemów na drogach można by było uniknąć, gdyby rząd, zamiast lekceważyć Polaków, pochylił się nad ich trudną sytuacją. Kto ponosi odpowiedzialność za nasze protesty? Za utrudnienia? Naprawdę ktoś myśli, że blokady dróg to dla nas fajna zabawa? Piknik? Wolelibyśmy być teraz z rodzinami, wrócić do swoich obowiązków, ale jesteśmy zdesperowani – mówią protestujący rolnicy. Od rządu domagają się tzw. tarczy wojennej.

Skala ataków w internecie na protestujących na drogach rolników jest rzeczywiście nieproporcjonalnie duża, jeśli się przyjrzeć oficjalnym badaniom nastrojów społecznych. Z najnowszego sondażu Centrum Badania Opinii Społecznej wynika, że 81 procent polskiego społeczeństwa popiera rolnicze protesty, przeciwny jest im tylko co siódmy badany (15 proc.). Ograniczenie napływu produktów rolnych z Ukrainy, o które apelują rolnicy, popiera 85 proc. Polaków, przeciwnych jest tylko 8 proc.

Pisaliśmy wczoraj o niezadowoleniu niektórych kierowców spowodowanym blokadami. Co ciekawe, nawet tak uciążliwą dla kierowców formę protestu jak blokowanie dróg – wg badania CBOS – akceptuje 69 proc. Polaków.

– Bardzo nas cieszy tak duże poparcie – mówi Edward Kosmal, rolnik z Tychowa pod Stargardem, działacz NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych. – Rośnie świadomość społeczeństwa. Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, co oznacza bezpieczeństwo żywnościowe Polski, dowiaduje się o niekontrolowanym napływie żywności z Ukrainy, ale także z Rosji, Białorusi czy nawet Nowej Zelandii. Już chyba wszyscy wiedzą, jak złej jakości jest zboże z Ukrainy, że nie spełnia norm europejskich. Ale to nie wszystko. Mało osób jeszcze wie, co dopiero nadejdzie. Przegłosowana ostatnio w Brukseli transformacja energetyczna bardzo uderzy po kieszeni wszystkich Polaków. Cieszą się tylko lobbyści i finansjera, bo pod płaszczykiem uzdrawiania klimatu, wzrosną ich dochody. O tym wciąż się bardzo mało głośno mówi.

Rolnicy podkreślają, że nikt ich do protestów nie namawiał, desperacja jest ogromna, więc wielu z nich spontaniczne ruszyło na ulice. Od rządu domagają się tzw. tarczy wojennej, na wzór tej, która w pandemii oferowana była przedsiębiorcom, na skutek covidowych obostrzeń ponoszącym straty spowodowane utrudnieniem lub zawieszeniem działalności.

– Napływ taniej żywności, która nie spełnia norm europejskich, ceny skupu podobne jak 15 lat temu, a koszty nieporównywalnie wyższe. Nawet nie wiadomo, czy zboże, które zbierzemy, ktoś w ogóle kupi. To powoduje nasz lęk i desperację, spowodowane realną groźbą bankructwa. To nie tylko nasz problem. Dla Polski brak bezpieczeństwa żywnościowego, zawieszenie wszystkiego na wielkich farmach przemysłowych, może okazać się katastrofalny – mówi Edward Kosmal. – Od 1 kwietnia wzrasta VAT na żywność, można się więc spodziewać wyższych cen w sklepach. W połowie roku, gdy my będziemy w polu, podniesione zostaną ceny energii, do 2030 roku wg Unii wszystkie budynki w Polsce mają być „zeroemisyjne”. Nie wszyscy Polacy mają świadomość, co ich czeka, jak olbrzymie koszty poniosą.

Dziś, 14 marca, ma się zebrać Rada Krajowa Solidarności, która podejmie decyzje co do dalszych kroków protestujących rolników. ©℗

(reg)