Krainę wysp Międzyodrza odwiedzałem kajakiem w latach 70. XX wieku. Ale dokładnie i dogłębnie poznałem ją dzięki profesorowi Mieczysławowi Jasnowskiemu. To on wodził nas – studentów rybactwa szczecińskiej akademii – po bagnach i moczarach pełnych fascynujących roślin i ptactwa. Podzielałem jego fascynacje.
Teraz bywam ponownie w tym zaczarowanym miejscu, gdzie potężna rzeka Odra rozwidla się na nurt wschodni – regalicki, przy którym leży Odmęt i nurt zachodni. Składany kajak, którym docieram na wyspę, leży obok maleńkiego namiotu, który rozstawiam na cyplu rozcinającym Odrę. Poniżej znajduje się kraina legendarnego regalickiego Wodnika. Powyżej – za wyniosłą górą na wschodnim brzegu leży Widuchowa – niegdyś ważna graniczna twierdza Pomorza i Brandenburgii.
Herb Widuchowej ukazuje łabędzia i trzy obronne baszty. Historyczna legenda nawiązuje do tego miejsca w wyjątkowy sposób. Przypomnę ją Czytelnikom „Kuriera Szczecińskiego”.
Podobno w czasach, gdy Widuchowa była granicznym grodem Pomorza, tutejszy kasztelan miał wyjątkowej urody córkę Bogumiłę, pełną gracji, wdzięku i mądrości. Ojciec wychował ją w dobroci serca i miłości do krainy dzieciństwa, w której spędzała najpiękniejsze lata życia. Wielu zalotników starało się o względy Bogumiły, ona jednak kochała swoją dziecięcą miłość – syna odrzańskiego rybaka, skromnego Radosława. Nie mogła tego zdradzić ojcu, ale konsekwentnie odrzucała zaloty licznych panów i rycerzy. Przybywali z coraz odleglejszych stron, aby adorować córkę kasztelana i… odjeżdżali odrzuceni przez piękną Bogumiłę. Wieść o wyjątkowej urodzie oraz mądrości panny z Widuchowej dotarła do młodego margrabiego Brandenburgii, który uznał, że ślub z Bogumiłą będzie korzystny dla interesów jego Marchii. Dlatego osobiście przybył do grodu nad Odrą, aby poznać – jak sądził – przyszłą żonę. Kasztelan przyjął margrabiego Marchii z powagą należną tak ważnemu gościowi. Wszak najazdy i wojny brandenbursko-pomorskie trwały już wiele lat. Na życzenie przybyłego rycerza poprosił również córkę, aby wysłuchała, co ma do powiedzenia. Margrabia był bardzo pewny siebie. Popatrzył wyniośle na Bogumiłę i stwierdził, że mimo jej skromnego posagu jest gotów pojąć ją za żonę. Ale Bogumiła poprosiła o dłuższą rozmowę i dzięki swojej inteligencji prędko przejrzała niecne plany zalotnika. Dlatego stanowczo odmówiła oddania swojej ręki niemieckiemu rycerzowi, który przewodził Marchii Brandenburskiej, jakże nienawistnej jej pomorskiej ojczyźnie.
Margrabia przyjął to jako osobistą zniewagę i klęskę jego politycznych planów przyłączenia widuchowskiej kasztelanii do swojego władztwa. Dlatego zażądał od kasztelana, aby w ciągu tygodnia przekonał dumną córkę do ślubu z nim. Jednocześnie zagroził, że za siedem dni przybędzie do Widuchowej ze swoimi rycerzami i albo będą ucztować na weselu, albo zrówna gród z ziemią i wymorduje jego wszystkich mieszkańców. Zrozpaczony ojciec wiedział, że margrabia dotrzyma swoich gróźb. Dlatego prosił córkę, aby poświęciła się i wyszła za mąż za potężnego rycerza niemieckiej Marchii. Bogumiła wyznała jednak, że kocha innego, a ślub z margrabią ma służyć jedynie jego politycznym planom opanowania uroczej nadodrzańskiej krainy jej pięknego dzieciństwa, a później całego Pomorza. Kasztelan zaczął przygotowania do obrony grodu, chociaż wiedział, że los mieszkańców jest przesądzony. Gdy margrabia ze swoimi rycerzami pojawił się na trakcie do Widuchowej, Bogumiła w śnieżnobiałej sukni wyszła ku niemu i stanęła na moście.
– Więc zmądrzałaś i zgadzasz się zostać moją żoną?! – zagaił wyniośle pewny swojego tryumfu margrabia.
– Ale ręczysz swoim honorem, że nie zniszczysz Widuchowej, jeżeli zaślubiny się odbędą?
– Oczywiście! Masz na to moje słowo, a najzacniejszych rycerzy biorę na świadków tego przyrzeczenia – potwierdził wyniośle margrabia, całkowicie pewien swojego tryumfu.
– Nie wyjdę za ciebie niemiecki rycerzu, tylko poślubię tę rzekę – spokojnie odparła Bogumiła i rzuciła się w nurt Odry. A jej śnieżnobiała suknia jeszcze przez chwilę widoczna była wśród wirów rzecznej głębiny, aż znikła z oczu niemieckim rycerzom i obrońcom Widuchowej. Odmęt zabrał ją w swoją przepastną głębinę. Ciała dzielnej Bogumiły nigdy nie odnaleziono. Ale od czasu tej tragedii mieszkańcy zaobserwowali dziwne zjawisko. Gdy granicznemu miastu Widuchowa zagrażało jakieś niebezpieczeństwo ze strony Brandenburgii, nieco wcześniej na wodach rzeki Odry pojawiała się samotna śnieżnobiała łabędzica. I pływała w pobliżu, patrolując granice Pomorza oraz konsekwentnie ostrzegając mieszkańców Widuchowej przed zagrożeniem. Dlatego sylwetka białego łabędzia znalazła się w herbie obok trzech obronnych baszt.
* Legendę opracował Wrzesław Mechło – krajoznawca, autor książek, przewodników i mistrz pięknej wycieczki
Wrzesław MECHŁO