Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Na Bałtyk z młodzieżą

Data publikacji: 06 maja 2016 r. 21:16
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:53
Na Bałtyk z młodzieżą
Bez zbiorowego zdjęcia morska wyprawa nie byłaby ważna. Fot. Andrzej Gedymin  

Tak wcześnie, bo do lata jeszcze daleko, pod dowództwem kapitana Krzysztofa Mazurkiewicza popłynęły na Bałtyk dwie po blisko 30 osób grupy nauczycieli i młodzieży, uczestników Pałacu Młodzieży w ramach programu morskiego wychowania.

Najpierw na Bałtyk popłynęła grupa nauczycieli z zamiarem odwiedzenia wyspy Bornholm, ale silny przeciwny wiatr pokrzyżował tan zamiar i żaglowiec z nauczycielami popłynął wzdłuż polskiego wybrzeża. Nie było lekko podczas tego rejsu, a niektórym Neptun i choroba morska dobrze dała się we znaki.

Drugi rejs z młodzieżą z gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych oraz przedstawicielem redakcji „Kuriera”, który bezpośrednio opiekował się jedną z wacht, miał również pożeglować w stronę Borholmu, ale i tu wiatr wiał z nieodpowiedniego kierunku i popłynęliśmy do niemieckiego portu Sassnitz. Warto wiedzieć, że ten port w okresie NRD był głównym ośrodkiem połowów i przetwórstwa ryb. Teraz jest to port głównie żeglarski oraz stateczków wycieczkowych przerobionych z kutrów rybackich, które w sezonie wożą turystów pod najwyższe klify na Bałtyku. Widok z morza na klify jest imponujący, gdyż wypiętrzone na kilkadziesiąt metrów zbocza często osypują się, a rosnące na krawędzi drzewa zapadają się i sterczą gdzieś z połowy zbocza. Inną atrakcją plaży są kamyki duże i mniejsze z dziurką.

Podczas postoju w Sassnitz młodzież poszła szukać tych kamyków i podziwiać klify. Kilku chłopców wypatrzyło w zakamarkach portu łódź podwodną, którą można było zwiedzać. Dzień pełen lądowych wrażeń szybko się skończył i trzeba było wrócić na pokład żaglowca. Tu warto powiedzieć, że uczestnicy rejsu podzieleni na cztery wachty pod nadzorem kuka czyli Jacka przygotowywali posiłki, które były treściwe i pełne inwencji. Kto by chciał w warunkach morskich piec do drugiego dania ziemniaki.

Rozmawialiśmy z uczestnikami tego rejsu. Kamila Rogowska, uczennica w ZS nr 3 Technikum Ekonomicznego chodzi do II klasy i jest uczetniczką programu wychowania morskiego. Mieszka w internacie, a pochodzi z Chojny. Na morze wypłynęła pierwszy raz w życiu, chociaż trochę żeglowała na „DZ”-cie. Jest zafascynowana morzem i zamierza studiować w Akademii Morskiej na kierunku transportu morskiego i lotniczego. Drugi uczestnik rejsu Antoni Filipek chodzi do II klasy Gimnazjum nr 6 o specjalizacji żeglarsko-turystycznej. Dotąd także nie był na morzu, chociaż żegluje w Centrum w Sekcji Turystycznej. Był już w Trzebieży i Stepnicy. W jego rodzinie dziadek żeglował po morzu i być może po nim oddziedziczył chęć spotkania się z Bałtykiem.

Oboje powiedzieli, że rejs bardzo podobał się i w miarę możliwości znów chcieliby popłynąć.

Dzień i noc w Sassnitz szybko upłynęły i rozpoczął się powrót. Niestety, żagli nie można było postawić, gdyż wiał przeciwny wiatr. Wróciliśmy więc na silniku, co na żaglowcach ze względu na hałas nie należy do przyjemności. Przypomnijmy na zakończenie, że „Kapitan Borhardt” należy do najstarszych żaglowców trzy masztowych. Ma ożaglowanie typu szkuner gaflowy czyli bez rei i konieczności wspinania się na nie przy zwijaniu i rozwijaniu żagli. W każdym razie żagle na „Borchardzie” o powierzchni 600 m kw. stawia się z pokładu i robią to poszczególne wachty. Długość jednostki z bukszprytem to 45 m. Właścicielem żaglowca jest spółk Skłodowscy Jachting Sp. z o.o.

Kim był kpt. Karol Olgierd Borchardt, że statek nosi jego imię. Po maturze wstąpił na Wydział Prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, a rok później rozpoczął naukę w Szkole Morskiej w Tczewie. W 1928 r. ukończył szkołę i pływał na pasażerskich transatlantykach, pełniąc kolejno funkcje oficerskie. W 1936 r. otrzymał dyplom kapitana żeglugi wielkiej i rozpoczął pracę w Państwowej Szkole Morskiej w Gdyni, a w czasie wojny na okrętach. Najbardziej rozsławiła go jednak działalność literacka i napisana przez niego książka „Znaczy Kapitan”.

Tekst i fot. Andrzej Gedymin


REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA