W wakacje przybywa małych pacjentów w Centrum Leczenia Oparzeń szpitala w szczecińskich Zdrojach. Trafiają do niego dzieci, które ściągnęły na siebie czajnik z wrzącą wodą, garnek z gorącą zupą... O takie wypadki wyjątkowo łatwo na kampingach. Ale zawsze odpowiedzialność za nie ponoszą dorośli. Lekarze apelują o większą ostrożność i przewidywanie zagrożeń.
- Można powiedzieć, że po każdej zmianie turnusu trafia do nas kilkoro pacjentów z poparzeniami - przyznaje dr Tadeusz Sokala z Centrum Leczenia Oparzeń w szpitalu „Zdroje". - Najczęściej to poparzenia gorącą wodą, spowodowane ściągnięciem na siebie czajnika. Na kampingach zwykle takie urządzenia stoją w miejscach dostępnych dla dzieci, trzeba więc zachować szczególną ostrożność.
Lekarze cały czas podkreślają - za wypadki, w których ofiarami są dzieci, najczęściej odpowiedzialni są dorośli.
- Pożar wybucha nagle, nie można go przewidzieć, to zwykle wypadek, któremu trudno lub wręcz nie można zapobiec - mówi lekarz. - Ale poparzeniom dzieci gorącą wodą, zupą czy kawą można zapobiegać. Dorosły musi przewidzieć, że jak czajnik jest w zasięgu ręki dziecka, to ono może go na siebie ściągnąć. Musi też zdawać sobie sprawę, że jak na stole stoi gorąca kawa i siedzimy przy nim z dzieckiem na kolanach, to dziecko tę szklankę przewróci... Często pomagamy maluszkom, które właśnie w ten sposób się poparzyły.
O bezpieczeństwie dzieci nie wolno też zapominać na plaży. Łatwo na niej o poparzenia słoneczne. Lekarze teraz pomagają także skrzywdzonym przez nadmierne wystawianie na słońce bez odpowiedniej ochrony. Ale w takich miejscach na dzieci czyhają również inne gorące zagrożenia. Bywa że plażowicze rozpalają ognisko, przygotowują nad wodą grilla (zwykle jest to na plażach zakazane, ale wiadomo, że właśnie w wakacje tego typu zakazy są nagminnie łamane), po takiej „imprezie" zasypują rozżarzony węgiel... Wystarczy chwila i dziecko wbiega w to miejsce bosą nóżką, doznając głębokich i rozległych poparzeń.
- W tym roku nie mamy na szczęście przypadków poparzeń barszczem Sosnowskiego - dodaje doktor. - W ubiegłym roku i wcześniej takie się zdarzały. Ten problem jakoś został opanowany.©℗
Agnieszka Spirydowicz
Fot. Robert STACHNIK